niedziela, 15 września 2013

Rozdział 23

Z wielkim bólem wstałam z mojego ciepłego łóżka, pozostawiając moją beżową kołdrę i wygodne łóżko samo. Prawda była taka, że nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić z łóżka i iść do szkoły. Już niedługo będą wakacje i mam plan się wyspać. Męczy mnie kilka sytuacji. Rose.. wiem, że to była ona i jestem tego bardziej niż pewna. Ona z resztą zdradziła sama siebie swoim nerwowym zachowaniem. Tylko po co wróciła? Miliony pytań przeplatały się przez moją głowę szukając gdzieś w głębi jakiejkolwiek odpowiedzi, której nie było.
Odsłoniłam rolety w pokoju by wpuścić do środka kilka promieni słonecznych. Uśmiech wdarł mi się na twarz gdy kilka ciepłych promyków otuliło moją twarz. Ludzie, jak to w LA, śpieszyli się od samego rana. Wiele zabieganych kobiet, odwożących dzieci do szkół, mężczyźni śpieszący się na ważne spotkanie biznesowe, zapaleńcy sportowi, którzy biegają już od świtu. Życie tętniło od najwcześniejszych godzin.Miasto, które nigdy nie stoi w miejscu, tu zawsze się coś dzieje.

Zaczerpnęłam świeżego powietrza i z ciężkim bólem udałam się w stronę garderoby. Otworzyłam moją białą szafę i przegrzebałam wszystkie możliwe ubrania. Nie miałam najmniejszego pojęcia w co się ubrać. Wszystkie kolory wydawały mi się takie wyblakłe. Po większych przemyśleniach wybrałam lekką sukienkę w pudrowym kolorze i jeansową kurtkę. Udałam się wolnym krokiem do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy pozostawiając je takie jak były. Nałożyłam lekki makijaż i szybko się przebrałam. Na nogi wciągnęłam białe conversy i byłam gotowa. Do brązowego plecaka powrzucałam potrzebne rzeczy i zbiegłam na dół.
-Cześć... tato? -popatrzyłam na niego dziwnym wzrokiem w lekkim szoku. Zazwyczaj w kuchni spotykałam mamę bo tata o tej porze był już w pracy.
-Cześć słońce -uśmiechnął się w moim kierunku krojąc ogórka.
-Co ty robisz w domu? -zajęłam jedno z krzeseł barowych i podparłam brodę na rękach.
-Śniadanie -zaśmiał się.
-Gdzie mama? -zapytałam.
-Śpi jeszcze -albo ja miałam omamy, albo on wydawał się być czymś szczególnie ucieszony.
-Stało się coś? -zapytałam nie wzbudzając podejrzeń. Mama śpi... tata robi śniadanie...
-Nie, dlaczego?
-Nieważne. Idę. Pa -dałam mu buziaka w policzek i wyszłam przed dom gdzie czekał na mnie mój chłopak. Dzisiaj przyjechał białym audi, które należało do jego mamy. Zauważyłam to ostatnio jak byłam u niego. Mają kilka aut nie wiem po co skoro jest ich tylko dwójka.
Wyglądał perfekcyjnie jak zawsze. Biała koszulka opinała jego umięśnioną klatkę piersiową, a ramiona przykrywała szara bluza. Jasne, nisko opuszczone jeansy idealnie komponowały się z białymi suprami. Złoty zegarek na lewej ręce mienił się w słońcu. Jego włosy były perfekcyjnie postawione, a okulary na twarzy odbijały promienie.
-Cześć skarbie -chwycił mnie prawą ręką w talii i przyciągnął do siebie. Złożył lekki pocałunek na moich ustach i przejechał wzrokiem po mojej twarzy. -Ślicznie wyglądasz -złapał mnie za rękę i obrócił wokół mojej własnej osi przyglądając mi się szczegółowo.
-Ty też niczego sobie -mruknęłam.
-Jedziemy? -zapytał.
-Jasne -uśmiechnęłam się. Jak na dobrego chłopaka przystało otworzył mi drzwi od strony pasażera i zatrzasnął je za mną, sam biegiem wrócił na miejsce kierowcy. Wsiadł, zatrzaskując za sobą drzwi i ruszył.
-Jak noc? -zapytał.
-Spałam, później wstałam, zeszłam na dół i zobaczyłam mojego tatę w kuchni robiącego śniadanie -odparłam.
-Czekaj, czekaj czy to nie twoja mama zawsze robiła śniadania? -spojrzał na mnie dziwnie.
-Słuchaj dalej. Zapytałam się gdzie mama, a on na to, że śpi co jest bardzo dziwne bo moja mam nigdy nie śpi o tej godzinie nawet jak jest chora, za to tata wydawał się być bardzo radosny i przy tym mega rozkojarzony
-Może twoja mama jest w ciąży?
-CO?! Proszę Cię Justin! Nie żartuj sobie nawet ze mnie! -szturchnęłam go w ramie. To są moi rodzice i nie wyobrażam sobie sami wiecie czego.
-Sky ja tylko sugeruje nie musisz mnie od razu okładać pięściami -starał się być poważny, ale bądźmy szczerzy... on nie umie być poważny w takich sytuacjach.
-Oh Justin nie bulwersuj się tak bo się spocisz -odparłam rozbawiona. Nagle auto gwałtownie się zatrzymało.
-Koniec tego idziesz na piechotę -powiedział.
-CO?! -popatrzyłam na niego zszokowana. -Dobra! -zaczęłam otwierać drzwi, ale zamki były zablokowane.
-No chyba kochanie nie myślałaś, że mówię poważnie -roześmiał mi się prosto w twarz. Chwycił mój policzek i pocałował w usta.
-Uh! Jak ja Cię nienawidzę! -założyłam ręce na piersi i udałam obrażoną.
-Wmawiaj sobie, kochanie. Uwielbiasz mnie -powiedział.
-Jasne narcyzie -rzuciłam z obojętnością.
-Drugiego takiego jak ja nie znajdziesz -tak, mój chłopak właśnie próbował dowartościować swoje i tak wielkie ego. Niepotrzebnie, jest idealny, ale nie musi o tym wiedzieć.
-Fakt, drugiej takiej paskudy z wybujałym ego nie ma w świecie -zaśmiałam się.
-Pożałujesz tego -wyciągnął jedną rękę w moją stronę i zaczął mnie łaskotać.
-JUSTIN! Prowadzisz! Przestań! -śmiałam się i próbowałam odciągnąć jak najdalej jego rękę od mojego brzucha na marne.
-Jesteśmy -podjechaliśmy pod budynek szkoły gdzie już było tłoczno. Uczniowie zbierali się na dziedzińcu szkolnym czekając na swoich przyjaciół. Zapowiada się kolejny nudy dzień na wysłuchiwaniu tłumaczeń nauczycieli. To jest mój ostatni rok tutaj. Powinnam pomyśleć o studiach czy coś, ale szczerze nie garnę się do tego.
Wyszłam z auta i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Zarzuciłam plecak na ramiona i udałam się wraz z Justinem do szkoły. Widziałam jak kilka...naście dziewczyn posyła mi zabójcze spojrzenia, a reszta po prostu ślini się do mojego chłopaka. Tak, Sky 1 reszta 0.
-Widzimy się na lunchu -Justin cmoknął mnie w policzek i uciekł do kumpli. Udałam się wolnym krokiem do mojej szafki gdzie zobaczyłam Kate próbującą uporać się z szyfrem.
-Przyciśnij mocniej tą szafkę Katie -rzuciłam podchodząc do niej. Przycisnęła mocniej drzwiczki, a zamek automatycznie się otworzył.
-Uhh głupia szafka -warknęła.
-A ty co masz humor jakby cię trzasnęło coś wcześniej?
-Okres mam -mruknęła. Kate miała to do siebie, że w takiej sytuacji, albo była przesadnie miła, albo ciskała piorunami w każdego.
-Chodź mamy wf- pociągnęłam ją za rękę. Nie garnę się do sportów z jakimś wielkim zapałem, ale nie mogę powiedzieć, że jestem kompletnie lewa. Z zajęć zawsze wychodziłam z piątką.
Weszłyśmy do szatni dla dziewczyn i zajęłyśmy swoje stałe miejsca. Wyciągnęłam z plecaka moje krótkie spodenki i koszulkę z logiem naszego liceum. Zarzuciłam rzeczy na siebie, a włosy związałam w kucyka na czubku głowy. Powoli udałam się w stronę hali ciągnąc za sobą nadąsaną Kate.
-Dzień dobry dziewczyny! Dzisiaj zajmiecie miejsca na trybunach i będziecie się przyglądać. Muszę przećwiczyć układ z gimnastyczkami -odetchnęłam z ulgą. Udałyśmy się całą grupą w stronę trybun i zajęłyśmy miejsca.
-Przepraszam za spóźnienie -odwróciłam się na dźwięk znajomego głosu. Zobaczyłam "Rose" wchodzącą do sali.
-Tak tak zajmij miejsce -nauczycielka tylko machnęła na blondynkę. Gdy mnie spostrzegła posłała mi chamskie do bólu spojrzenie i usiadła w pierwszym rzędzie. Co ona robi w mojej szkole?. Postanowiłam wyjaśnić sobie z nią kilka spraw.
Zbiegłam schodami na sam dół i stanęłam przed nią z założonymi rękoma. Popatrzyła na mnie spod wachlarzy swoich rzęs i jeszcze dobitniej zaczęła żuć gumę. Machnęłam ręką na znak by wyciągnęła słuchawki z uszu.
-Co? -mlasknęła.
-Po co wróciłaś i co robisz tu w szkole? -zapytałam.
-Dziewczyno nie wiem o co Ci znowu kurwa chodzi -splunęła.
-Mi o co chodzi? Wyjechałaś lata temu, a teraz udajesz, że wszystko jest okej i że nie znasz ludzi z którymi się zadawałaś! -powiedziałam trochę głośniej za co zostałam upomniana.
-Ile raz kurwa mam Ci jeszcze powtórzyć żebyś dała sobie siana? Ubzdurałaś sobie coś i nachodzisz bezbronnych ludzi. Ogarnij się dziewczyno bo to może się dla Ciebie źle skończyć. Powiem to raz i mam nadzieje, że do Ciebie dotrze O D P I E R D O L S I Ę -popchnęła mnie tak, że zachwiałam się na nogach.
-WINE! do dyrektora! Słownictwo -Rose popatrzyła na mnie spod byka kiedy nauczycielka wypowiedziała jej imię. Chciałaś wojny? Będziesz ją miała. Z impetem pociągnęła swoją torbę z siedzenia i z wielką dumą udała się w stronę drzwi wyjściowych.

Suka.

Rose's POV:

Nie łatwo było mi wrócić spowrotem do LA. Kiedyś przyjaźniłam się ze Skylar, ale to było dawno. Kontakt nam się urwał po roku nie było sensu tego ciągnąć. Tu, w LA rodzice starali się mnie wychować na dobrego człowieka. Zawsze byłam uczona kultury i szacunku do innej osoby. Jednak po wyjeździe do Nowego Jorku wszystko zaczęło się zmieniać. Przez trzy lata próbowałam się przystosować do tamtejszego życia, do szkoły do ludzi. Byłam cicha, niewidoczna, aż do momentu w którym zaczęłam pragnąć uwagi. Byłam zdesperowana do tego stopnia, że wpadłam w niewłaściwe towarzystwo. Jako trzynastolatka zaczęłam pić, palić i ćpać. Byłam kimś kim nie chciałam się stać w żadnym stopniu. Wtedy poznałam Jonathana. On pokazał mi lepszy świat. Powtarzał mi, że mnie kocha i że jestem dla niego najważniejsza. Spędzał ze mną dużo czasu, wpłyną na mnie całkowicie. Zmieniłam styl ubierania, czesania, malowania, styl bycia. Zrobiłam się opryskliwa i niemiła. Tworzyłam problem tam gdzie go nie było. Rodzice przestali sobie dawać ze mną radę. Wtedy doszło samookaleczenie. Nie mogłam znieść presji nadawanej przez Jona. Nalegał na rzeczy, których nie mogłam mu dać. Bił mnie. Czułam się jak zupełne gówno. Wracałam do domu kiedy mi się podobało, kradłam pieniądze bo rodzice wstrzymali mi kieszonkowe. Nie miałam na zioło ani na amfetaminę, a pragnienie rosło z każdym dniem na detoksie. Zaczęłam mieć myśli samobójcze. W wieku 17 lat odwrócili się ode mnie wszyscy wraz z Jonem. Żyłam z nim w toksycznym związku. Kochał mnie, a przy tym kilka innych dziewczyn. Tylko jego uczucia się liczyły. Zamknęłam się w sobie, brałam w samotności aż pewnego razu mama znalazła mnie z zakrwawioną ręką w łazience. Zrobili mi testy... i tak trafiłam na dwuletni odwyk. Wiecie dlaczego nie chce spowrotem zbliżyć się do Sky? Zniszczyłabym ją. Jestem potworem, nic niewartą osobą. Wrakiem człowieka. Cała ta otoczka i mur który wokół siebie stworzyłam jest na pokaz. Nie wiem sama kim jestem i czy kiedykolwiek będę sobą. Rodzice przywieźli mnie tu spowrotem z nadzieją, że wrócę do starego życia. Jednak ja nie chce.. chce się odciąć. Zapomnieć. Chce być sama.



~*~
Może ja lepiej nie będę nic mówiła?
Dzisiaj są moje urodziny i z tego względu dodaje również ten rozdział. Prezent dla mnie jak i dla Was. 
:)

Pytania -> http://ask.fm/FranciiBurton

JEŚLI KTOŚ Z WAS ZMIENIŁ NICK NA TWITTERZE PROSZĘ, NAPISZCIE TO W KOMENTARZU W ZAKŁADCE "INFORMOWANI".
Dziękuję :)

13 komentarzy:

  1. Wszystkiego najlepszego <33 rozdział cuudowny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszego kochana ;**
    Szkoda ze tak dlugo, ale waze ze jest <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszego. ♥ mam nadzieje ze szybko bedzie NN . ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. BOSKIE *.*
    WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!

    OdpowiedzUsuń
  5. jak zwykle super
    wszystkiego naj

    OdpowiedzUsuń
  6. HEEPPI BEBRZDEJ TUU JU ! < 33

    Dziękuję za rozdizał <33

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział jak zawsze, czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. MEGAMEGAMEGAMEGA! <3 I OCZYWIŚCIE SPEŁNIENIA MARZEŃ I WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO :*** HAPI BERFZDEJ TUU JUUUUU ! <3 KOCHAM :******

    OdpowiedzUsuń
  9. Ahfoeucnozgh;kfnhkjb!!! <33
    genialny cudowny, niesamowity...! *.*
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. ekstra ! najlepszego :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Spełnienia marzeń;*(spóźnione życzenia on fanki bloga)Bardzo podobał mi się rozdział ,ciekawe co dalej z Rose.Czekam na następny<3

    OdpowiedzUsuń