Jeszcze tydzień. Ostatni tydzień i koniec. Muszę zacząć przygotowania. Nie chce. Najbardziej ciąży mi to, że wciągnąłem w moje sprawy Sky, ale to jest życie tutaj nie ma jasno określonych zasad. Chcesz przeżyć? Musisz działać. Sprawa wygląda następująco- mamy środek tygodnia czyli wielkimi krokami zbliża się ten dzień. Wszystko mam zaplanowane i dopięte na ostatni guzik. Niedziela będzie idealnym dniem. Po obserwacjach zauważyłem, że tata Sky lubi zostawać w biurze do późna i ok. godziny jedenastej wieczór odjeżdża z miejsca pracy. Tak, niedziela jest idealna.
Zbiegłem schodami na dół już w pełni przygotowany do kolejnego dnia w szkole. W kuchni zastałem moją matkę przy kawie z laptopem na blacie.
-Hej -rzuciłem krótko.
-Hej -burknęła dalej zapatrzona w ekran. Nigdy nie zwracaliśmy na siebie większej uwagi. Nasze rozmowy ograniczały się do minimum. Zazwyczaj ona odzywała się wtedy kiedy potrzebowała pieniędzy.
-Nie będzie mnie dzisiaj na noc ani jutro- odparła.
-Bo? -wziąłem łyk mleka i oparłem się o blat patrząc na nią.
-Wyjeżdżam z dziewczynami na wakacje -powiedziała.
-Dzięki, że mnie uprzedziłaś jakoś wcześniej albo coś -odparłem z sarkazmem.
-Ty mi się nie spowiadasz jak wychodzisz więc dlaczego ja miałabym to robić? -o dziwo oderwała wzrok od szklanego ekranu swojego Maca i popatrzyła w moim kierunku.
-Bo może kurwa jesteś moją matką?
-Po pierwsze nie klnij do mnie bo sobie tego nie życzę po drugie to daj mi święty spokój i zajmij się sobą
-Cokolwiek Pattie -powiedziałem do niej po imieniu. Nie zwróciła nawet na to uwagi tylko wróciła do przeglądania stron. Zgarnąłem kluczki do swojego samochodu z komody i z ostatnim spojrzeniem w lustro wyszedłem z domu. Wsiadłem do auta i już po chwili kierowałem się w stronę domu mojej dziewczyny. Po drodze wstąpiłem po kawę do Starbucksa. Zaparkowałem na podjeździe i wyszedłem z auta.
Wolnym krokiem podszedłem do dużych dębowych drzwi i zapukałem.
-O witaj Justin -mama Sky pojawiła się przed oczami.
-Dzień dobry -uśmiechnąłem się do niej nikle i wszedłem do środka.
-Na górze -uprzedziła kolejne moje pytanie i wróciła do swoich spraw. Wszedłem schodami na piętro i udałem się w stronę jej pokoju. Nacisnąłem lekko złotą klamkę, a po chwili ukazał mi się biało-kremowy pokój. Zwróciłem wzrok w stronę garderoby dostrzegając moją dziewczynę w samym staniku. Oh! zabijcie mnie, ale piersi miała idealne.
Stała do mnie bokiem więc po cichu podszedłem do niej i objąłem jej szczupły brzuch. Wzdrygnęła się na mój dotyk.
-Kochanie nie strasz -szepnęła łapiąc się w miejscu serca.
-Mm nie mów do mnie w ten sposób -odwróciłem ją do siebie przodem i oparłem głowę o jej czoło.
-Justin...
-Mm?
-Justin.. oczy mam wyżej -zaśmiała się.
-Przepraszam -cmoknąłem ją szybko w usta i niechętnie pozwoliłem jej założyć na siebie koszulę. -Wcześniej bardziej mi się podobało -mruknąłem niezadowolony.
-Przypuszczam, ale niestety to tyle na dzisiaj -puściła mi oczko i przeszła koło mnie kręcąc w seksowny sposób swoimi biodrami.
-Oczy wyżej -skarciła mnie. Czy ona do cholery ma jakiś radar w głowie?
Podążyłem za nią do wnętrza pokoju i usiadłem na jej niesamowicie wygodnym łóżku.
-Rusz ten swój wielki tyłek i chodźmy do szkoły -zawołała.
-Obczajałaś mój tyłek skarbie? -poruszyłem brwiami na co ona się zawstydziła. -Aww kochanie! Nie wstydź się ja tak robię cały czas!
-Czy ty właśnie próbowałeś mi powiedzieć, że patrzysz na tyłki innych dziewczyn? -założyła ręce na klatce piersiowej i popatrzyła na mnie wymownie.
-Tylko na twój kochanie -skradłem jej buziaka i złapałem za rękę.
-Pa mamo! -krzyknęła Sky na wyjściu. Wsiedliśmy do mojego auta i odjechaliśmy w stronę szkoły. Codzienna rutyna.
-Kawa dla Ciebie -podałem jej biały kubek wypełniony jej ulubionym latte.
-Mmm dziękuję -pocałowała mój prawy policzek.
-Dzisiaj jest jakaś debata na temat narkotyków, słyszałaś?
-Tak, mają ogólnie rozmawiać o używkach i tego typu sprawach -westchnęła.
Sky's POV:
Uwielbiałam sprawy związane z narkotykami. Interesowałam się tym na pewien bezpieczny sposób. Nie wiem czy kiedykolwiek byłabym w stanie zażyć jakikolwiek. Nie mówię tutaj o jointach, ale o morfinie, kokainie czy amfetaminie. Kiedy w telewizji widzę tych wszystkich ćpunów i ludzi uzależnionych zbiera mnie w środku. Nie potrafiłabym sobie aż tak bardzo zniszczyć życia. Spróbujesz raz- ciągnie się za tobą przez całe życie.
-Sky jesteśmy -Justin machnął mi dłonią przed oczami.
-A tak -potrzepałam głową i odrzuciłam od siebie wcześniejsze myśli.
-O czym myślałaś?
-O narkotykach -rzuciłam.
-Aa- sapnął tylko i wyszedł z auta. A co jeśli Justin brał? Owszem mogło tak być, ale nie wiem czy zniosłabym tą myśl. Czytałam raz książkę o dziewczynie uzależnionej od morfiny. Jej próby podjęcia się leczenia zawsze kończyły się tak samo- powrotem do poprzedniego stanu.
-Chodźmy -Justin chwycił moją dłoń i wplótł w moje place swoje. Drugą ręką złapałam go za biceps i wtuliłam się lekko w niego. -Ktoś tu ma ochotę na czułości -wyswobodził się z mojego uścisku i objął mnie w tali. Dziewczyny pożerały nas wzrokiem. Tak, to właśnie przy moim boku idzie najgorętszy facet w tej szkole. Uśmiechnęłam się dumnie i szłam dalej wtulona w mojego chłopaka.
-Zazdrośnica -mruknął mi do ucha. Nic nie odpowiedziałam. Podeszliśmy mojej szafki. Moja była po jednej stronie korytarza, a Justina po drugiej, ale zaczął wrzucać swoje rzeczy do mojej więc panował tam wielki chaos. Zabraliśmy potrzebne podręczniki i udaliśmy się pod swoje klasy.
-Cześć suko! -krzyknęła Kate. Nauczyciel dyżurujący posłał jej mordercze spojrzenie, ale ona nawet się nie przejęła.
-Cześć -odkrzyknęłam i podeszłam do niej dając całusa w policzek.
-To co? Najpierw chemia, a później posłuchamy ćpunów? -klasnęła w ręce wyraźnie podekscytowana.
-Jasne -uśmiechnęłam się do niej i razem weszłyśmy do klasy. Zajęłyśmy dwie ostatnie ławki pod oknem i czekałyśmy na nauczyciela.
-Witajcie -pan Mason. Starszy człowiek z łysiną na głowie jednak bardzo miły jak na nauczycieli z tej szkoły. Wszyscy szybko zamilknęli i otworzyli swoje zeszyty. Podparłam się na lewej ręce i patrzyłam tępo w tablice stukając długopisem o ławkę. Braliśmy spalania, coś co miałam w małym palcu więc nie musiałam zbytnio uważać. Moje rozmyślenia o niczym przerwał huk. Drzwi obiły się o ścianę, a do klasy wbiegła, zgadnijcie kto, Rosalia Wine we własnej osobie.
-Sory -rzuciła zamykając za sobą drzwi. Pan Mason stał zszokowany w oczekiwaniu na wyjaśnienia.
-Od dzisiaj mam chodzić na chemię do pana. Zarządzenie pana dyrektora -odpowiedziała milej i rzucając swoją zieloną torbę usiadła w drugiej ławce. Zaczęła rozglądać się po klasie kiedy jej wzrok padł na mnie. Posłała mi spojrzenie godne seryjnego zabójcy i odwróciła się w stronę tablicy. Fuknęłam tylko na jej gest i wróciłam do patrzenia się w przestrzeń.
Lekcja dobiegła końca. W duchu westchnęłam i spakowałam rzeczy do swojej torebki. W ręce chwyciłam książki by odnieść je do szafki.
-Nie lubię Rose -splunęła Kate.
-Taa.. -rzuciłam w odpowiedzi.
-Jest dziwna -wstrząsnęła ramionami i wrzuciła książki do szafki. -Chodźmy -udałyśmy się w kierunku hali sportowej. Zajęłyśmy miejsca praktycznie na samej górze. Widziałam stąd wszystko wliczając również blond farbowane włosy Rose. W dalszym ciągu nie mogłam pojąć jak ona mogła się tak szybko zmienić.
-Znajdzie się tu dla mnie miejsce? -Obok nas pojawił się Justin razem z Chrisem. Nawet ich nie zauważyłam szczerze mówiąc.
-Jasne -uśmiechnęłam się do niego ciepło. Usiadł koło mnie i automatycznie chwycił moją dłoń w swoje. Oparłam swoją głowę o jego ramię i czekałam na rozpoczęcie przemówienia na temat narkotyków.
Kate wraz z Chrisem już dawno padli sobie w ramiona nie mogąc się od siebie oderwać ja i Justin natomiast siedzieliśmy spokojnie.
-Witam wszystkich -na salę wszedł wytatuowany facet wyglądający na ok trzydzieści siedem lat. -Mam na imię Jeremy i dzisiaj opowiem Wam o uzależnieniach -na imię tego faceta poczułam jak ciało Justina się napina.
-Stało się coś? -szepnęłam.
-Jest ok -odpowiedział. Nie drążąc tematu odwróciłam głowę spowrotem w stronę mówcy.
-Jak pewnie większość z Was wie, narkotyki to środki uzależniające. Nie ważne czy jest to Marihuana, Amfetamina, Kokaina czy Morfina. Narkotyk to narkotyk. Mamy kilka rodzajów twarde, dożylne i tak dalej, ale skąd pomysł by przekazać Wam tą wiedzę? Otóż kiedy miałem lat czternaście pierwszy raz w moje ręce trafił joint. Niby zielsko pomieszane z tytoniem opakowane w zwykłą bletkę. Ale tak z jednego joita robiły się kolejne, a od jednego tygodniowo przeszło do jednego dziennie. Pewnie sobie myślicie, że to nic? Też tak myślałem dopóki nie zacząłem wciągać. Niby nic bo przecież tylko świat stawał się lepszy, a moje ruchy i zachowanie zrobiło się nadpobudliwe. Na początku myślałem, że przecież nie mogę się uzależnić no bo jak? Przecież jak wciągnę raz na jakiś czas nic mi nie będzie. I tu jest cały haczyk. Tracisz całkowitą świadomość, nie panujesz nad tym co robisz, mówisz. Chcesz tylko więcej i więcej i więcej. Szukasz każdego możliwego sposobu by tylko dostać działkę rozdzielić na kreski i wciągnąć. I tak powoli życie Ci przemija. Nawet nie wiem kiedy, ale pewnego dnia obudziłem się i miałem dziewiętnaście lat, tak dokładnie. Pięć lat przeleciało mi nawet nie wiem kiedy. Nie skończyłem szkoły bo przecież nie było na to czasu, ćpanie było ważniejsze. Wtedy zainteresowała się mną matka. Nigdy nie podejrzewała, że jej syn może ćpać. Pewnego razu dostałem feralną działkę ze szkłem. Krwotok z nosa i te sprawy. Wtedy wzięli mnie na badania. Narkoman -tak mówili lekarze i jeszcze tego samego dnia posłali mnie na odwyk. Psycholog, odizolowanie od świata, a później przechodzenie tylko z oddziału na oddział. Mój organizm nie wytrzymywał tej presji. Chciałem zaćpać, nie możecie sobie wyobrazić tego jaki głód było widać w moich oczach i słychać w moich słowach. Tak przez dwanaście lat przechodziłem różnego rodzaju odwyki. Po tym pierwszym wróciłem do wciągania po kolejnych to się stopniowało. Narkoman zawsze nim będzie. Nigdy nie widać nawet cienia nadziei na kompletne wyście z nałogu. Więc tu sobie warto postawić pytanie: Czy warto próbować? Oczywiście, że nie. Jeden skręt prowadzi do następnych i tak ze wszystkim... -słuchałam go z niesamowitym zainteresowaniem. Sposób w jaki dzielił się z nami swoim życiem był niesamowity. Mówił o tym otwarcie i lekko jakby właśnie wrócił z krainy odizolowanej od świata. -... Czy ktoś z Was miał kiedyś do czynienia z narkomanią? -rozejrzał się po sali. Mój wzrok napotkał Rose. Wydawała się roztrzęsiona i zagubiona. Jej oczy biegały w każdą stronę. W pewnej chwili chwyciła swoją torbę i wybiegła z sali. Nikt tego nie zauważył jednak ja tak.
Zerwałam się z miejsca i pobiegłam za nią.
-Rose! Rose zaczekaj!- krzyknęłam widząc ją na końcu holu.
-Czego chcesz? -zapytała słabym głosem. Widziałam łzy spływające po jej policzkach.
-Dlaczego płaczesz? -zapytałam spokojnie.
-Nie twój kurwa problem -syknęła i poszła dalej.
-Przestaniesz odpychać ludzi od siebie? Co się stało? -zapytałam stanowczo.
-Gówno Ci do tego! -krzyknęła.
-Kiedyś się przyjaźniłyśmy! Jak możesz być aż tak pozbawiona uczuć! -krzyknęłam za nią. Wolnym krokiem podeszła do mnie i szepnęła:
-Nie chcesz się zadawać z taką ćpunką jak ja -powiedziała cicho i odeszła.
Wiedziałam, że jest źle, ale nie wiedziałam, że aż tak.
~*~
Wooooohoo!
62 K wyświetleń. Dziękuję!
ENJOY
btw. Jakby ktoś zastanawiał się skąd wiem tyle o narkotykach odsyłam do książek typu "Pamiętnik narkomanki" i programów poświęconych tej tematyce :)
nie sprawdzałam rozdziału więc mogą być błędy :)
Wooooohoo!
62 K wyświetleń. Dziękuję!
ENJOY
btw. Jakby ktoś zastanawiał się skąd wiem tyle o narkotykach odsyłam do książek typu "Pamiętnik narkomanki" i programów poświęconych tej tematyce :)
nie sprawdzałam rozdziału więc mogą być błędy :)
Bardzo dobry rozdzial szkoda ze tak dlugo czekaliśmy. Mam nadzeje ze nastepne beda rownie genialne i beda szybciej. ♥ ;)
OdpowiedzUsuńBoskie...! Tyle czekałam na niego.. ♥
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam słowo '' Jerremy '' od razu wiedziałam o co chodzi.. Sky sie dowie, że to jest od Justin'a tata zaprzyjaźnią się i razem pomogą Rose.. ahhh moja wyobraźnia.
Więc czekam nn i K O C H A M C I Ę .. ♥
Jeremy... i wszyscy wiedzą o co chodzi. :d
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie! *.*
czekam z nieceirpliwością na nexta! *_*
I <33 it!!
JEJU JAK JA KOCHAM TO OPOWIADANIE <3 <3 Jeremy to imię bd mi się zawsze z nim kojarzyć ;3 cudocudocudo *_* czekam na nn :*****
OdpowiedzUsuńJestes geniuszem ♥♥♥
OdpowiedzUsuńMoglabys mi przypomniec kim byl jeremy ? Bo kurcze zapomnialam.;/
OdpowiedzUsuńRozdzial genialny <3
Co tu się dzieje.. Świetny tak jak poprzednie *_* Czekam na nn ;**
OdpowiedzUsuńCuuuuuuudo, cudo cudo! Twój blog przeczytałam w 2 wieczory! Boże, kocham to! Na prawdę masz talent do pisania, życzę Ci weny! I oczywiście czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńnareszcie jest, nawet nie wiesz jak się cieszę:))) jak zwykle cudo <3
OdpowiedzUsuńBOSKIII*_* ja chce nn :)
OdpowiedzUsuńOoo wreszcie jest nowy <3 superr! Czekam na nowy <3
OdpowiedzUsuńWOW. Się porobiło !
OdpowiedzUsuńCiekawe , czy Sky pogodzi się z Rose...
A ten facio to tata Justina ??!
A co z Jadenem ?? Tak po prostu odpuścił ?
KOCHAM i czekam na nn :*
Czekamy na nn :D
OdpowiedzUsuńMega //@VeronikaMiriam
OdpowiedzUsuńMega //@VeronikaMiriam
OdpowiedzUsuńTe ff jest wspaniałe! <33 Zatraciłam się w nim nie źle... czekam na następny!
OdpowiedzUsuń