sobota, 25 maja 2013

Rozdział 16



Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Przez pół pamiętam wczorajszą noc. Wiem, że jestem u Justina i wiem, że całowałam się z nim chyba w clubie. Uderzyłam się z otwartej dłoni prosto w czoło. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech przez co zakręciło mi się w głowie. Wydałam z siebie cichy jęk i po raz kolejny wzięłam głębszy oddech. Usłyszałam otwierające się drzwi więc spojrzałam w ich stronę. Do pokoju wszedł Justin z tacką. Był w samych dresach, które tradycyjnie eksponowały połowę jego pośladków i przy okazji czerwono-białych bokserek od CK. Przygryzłam nieświadomie wargę i uśmiechnęłam się szeroko. Poprawiłam się lekko na łóżku by móc mieć lepsze widoki na niego. Kiedy zauważył jak mu się przyglądam uśmiechnął się do mnie zadziornie. Postawił tackę ze śniadaniem na środku łóżka i usiadł obok mnie.
-Cześć piękna -pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się nieśmiało zakrywając twarz swoimi włosami. Niezgrabnym ruchem ręki założyłam sobie włosy za ucho i popatrzyłam na niego. Jego włosy były w nieładzie, ale i tak wyglądał niesamowicie atrakcyjnie, jego tatuaże zdobiły niektóre części ciała, a uśmiech dodawał mu uroku. -Jedz -ponaglił mnie. Spojrzałam w kierunku wskazanym przez Justina i zobaczyłam naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną.
 -Mmmm -mruknęłam cicho. -Pięknie pachnie -zaciągnęłam się zapachem świeżo upieczonych placuszków. Ujęłam w ręce jeden z białych kwadratowych talerzy dobierając do tego widelec. Kawałek naleśnika włożyłam sobie do ust i poczuła się jak w siódmym niebie.
-To jest... pyszne -uśmiechnęłam się szeroko po raz kolejny.
-Cieszę się, że Ci smakuje -wstał z łóżka i podszedł do szafy. Wyciągnął z niej białą koszulkę z dekoltem w V. Przełożył go przez głowę i już chciał wkładać ręce kiedy spojrzał na mnie i powiedział.
-Po twojej minie stwierdzam, że mam tego nie robić -przeanalizowałam dokładnie jego słowa i potrząsnęłam głową.
-Co? -popatrzyłam na niego jakby mówił do mnie w niezrozumiałym języku.
 -Wypalisz mi za chwilę dziurę w brzuchu -zaśmiał się. Szybko odwróciłam wzrok i zmieszana konsumowałam dalej swoje śniadanie. Kiedy podniosłam spowrotem wzrok do góry Justin stał przed lustrem i szczotkował swoje zęby.  Odłożyłam drewnianą tacę na bok i wstałam. Uświadomiłam sobie, że jestem w bokserkach Justina i jego koszulce. Moja twarz momentalnie poczerwieniała. Podleciałam do jego szafy i bez pytania wykopałam z niej pół rzeczy w poszukiwaniu jakichkolwiek spodni. Wzięłam parę czarnych dresów i założyłam na siebie.
 -Sky co ty.... SKYLAR! -jego oczy momentalnie powiększyły się do wielkości piłek ping-pongowych widząc bałagan jaki narobiłam.
-Przepraszam.. -szepnęłam robiąc maślane oczy.
-Wisisz mi za to kawę -pogroził mi palcem i wrócił do łazienki. Szybko poupychałam rzeczy w szafce.
 -Ym mogę skorzystać z łazienki? -zapytałam niepewnie.
 -Jasne. Już wychodzę -posłał mi uśmiech i wyszedł z pomieszczenia.
Justin POV:
Później tego samego dnia.
Jechałem swoim autem do Colorada, który właśnie pojawił się w mieście. Miał do mnie jakiś brudny interes, a takie były najgorsze. Nie byłem miłośnikiem jakiejkolwiek bliższej konfrontacji z nim. Jest on są i kłopoty. Podjechałem pod opuszczony magazyn i wysiadłem z auta. Podszedłem do czarnego Vana i zapukałem w szybkę, która już po chwili zsunęła się na dół.
-Wsiadaj młody -usłyszałem charakterystyczną chrypę.
 -Co to za sprawa? -popatrzyłem na niego wyczekująco.
 -Za 10 szczebli zawieziesz mi do Seattle pewnego gościa -miałem dostać dziesięć tysięcy za kurs do Seattle? Chyba mi się to spodoba. -Jednak jest jeden haczyk. Koleś ma za sobą siedem morderstw i trzy włamania. -poczułem gule w gardle -Tobie nic nie zrobi o to się nie martw. Jednak sprawa wygląda następująco, musisz przewieźć go przez granice tak, aby żaden gliniarz Cię nie złapał. Zrozumiano? -Zazwyczaj przewożę rzeczy typu sprzęt RTV, a nie kolesi, którzy zabili tylu ludzi z przypuszczam czystym sumieniem.
 -Jaką mam gwarancje, że koleś będzie trzymał łapy przy sobie? -szczerze mówiąc to co miałem zrobić mroziło mi krew w żyłach.
-Pomyśl, koleś płaci dziesięć tysięcy żeby móc dostać się do jednego pieprzonego miasta by załatwić to, co ma załatwić. Myślisz, że będzie się z tobą pierdolił bo ma taką zachciankę? Zabijał bo musiał. Koniec tematu -sapnął oschle.
-Kiedy? -zapytałem.
-W końcu Bieber pokazujesz jaja. Dzisiaj o 10 wieczór macie wyjazd dokładnie z tego miejsca. Pamiętaj wykonujesz zadanie dostajesz całą kwotę. Zero policji zero wybryków bo inaczej pogadamy. -Już łapałem za klamkę kiedy usłyszałem znów jego głos.
-Co z lekami? -odpalił swojego papierosa i zaciągnął się nim.
 -Jeszcze w tym tygodniu będę miał plan i człowieka, który mi pomoże. Na razie nie mówię nic więcej. Dostaniesz je na czas -powiedziałem i wysiadłem z auta. Wróciłem do swojego i oparłem głowę o zagłówek. Colorado już odjechał.
-Kurwa! -krzyknąłem bijąc rękoma o kierownice. -Jebany sukinsyn -splunąłem. Nie jestem jakąś pierdoloną taksówką żeby wozić jakiś popierdoleńców, którzy zabijają za byle gówno.
 Z piskiem opon odjechałem z miejsca. Z kieszeni mojej skórzanej kurtki wyciągnąłem paczkę papierosów i zapalniczkę. Zaciągnąłem się i poczułem jak dym rozchodzi się po moich płucach. Ze świstem wypuściłem powietrze. Paliłem tylko w wyjątkowych sytuacjach. Spojrzałem kątem oka na zegarek na desce rozdzielczej. Była piąta popołudniu czyli zostało mi jeszcze pięć jebanych godzin.
Zjechałem na pobocze i wyszedłem z auta trzaskając drzwiami. Pożałowałem tego szybko ponieważ jest to mój ulubiony samochód. Wyciągnąłem kolejnego papierosa i szybko go spaliłem. To jest jakieś gówno.
Wróciłem spowrotem do auta i pojechałem do domu. Zaparkowałem na podjeździe i udałem się do domu.
-Nie będzie mnie przez najbliższe dwa dni- rzuciłem do matki na wstępie.
-Gdzie tym razem się wybierasz? -rzuciła obojętnie.
-Seattle. Nie robię żadnego skoku -odparłem.
-To po co tam jedziesz? -zapytała patrząc na mnie wyczekująco.
-Mniej wiesz lepiej śpisz -chwyciłem w dłonie paczkę Sour Patch Kids i poszedłem do swojego pokoju.
-Justin Drew Jason Bieber wróć tutaj natychmiast! -krzyknęła za mną jednak nie zrobiłem sobie nic z tego powodu. Miałem plan zobaczyć się jeszcze dzisiaj ze Sky. Miałem w końcu nie widzieć jej przez dwa dni. Zdecydowanie za długo. Jak mus to mus. Chwyciłem swojego MacBooka i włączyłem czat. *Sky Grey jest dostępna*.
Justin Bieber: Co dziś robisz?
Sky Grey: Uczę się :(
Justin Bieber: Możemy się spotkać za godzinę?
Sky Grey: Coś się stało?
Justin Bieber: Chcę Ci po prostu zobaczyć -dam sobie rękę uciąć, że w tym momencie się uśmiechnęła.
Sky Grey: Przyjedź po mnie o 19
*Sky Grey jest offline*. Uśmiechnąłem się sam do siebie i spostrzegłem, że paczka po żelkach jest już pusta. Jęknąłem z podirytowaniem i wstałem z łóżka. Muszę jechać na jakieś zakupy.
Wyciągnąłem z szafki czarny plecak MCM i wrzuciłem do niego parę ciuchów, Beatsy i drugi portfel z większą sumą pieniędzy.
Zbiegłem po schodach na dół by zakomunikować matce kilka istotnych rzeczy.
-Jutro rano dzwonisz do szkoły i wymyślasz jakąś pierdołę typu "Justin jest chory i nie będzie go przez najbliższe kilka dni".  Gdyby ktoś o mnie pytał mówisz, że aktualnie nie ma mnie w domu. Czyli to co zwykle. Zostawiam Ci pieniądze i z łaski swojej nie przepierdol wszystkiego w ciągu dnia -powiedziałem poważnie. Wiedziała jak ma się zachowywać kiedy mnie nie ma. To nie są przelewki jeden zły ruch i może mnie łatwo wsypać.  
Wyszedłem z domu i wsiadłem po raz kolejny dzisiaj do swojego Range Rovera. Przejechałem przez podjazd i udałem się w stronę sklepu. Zaparkowałem na parkingu jak najbliżej wejścia i udałem się po zakupy. Widziałem grupę dziewczyn, które przyglądały mi się z zaciekawieniem i pokazywały na mnie różnymi gestami. Nie mogły dostrzec, że spoglądam na nie bo uniemożliwiały to ciemne okulary na moim nosie. Uśmiechnąłem się do nich przez co ich ciała i umysły wpadły w jeszcze większą ekstazę niż wcześniej. Zabawne.
Zgarnąłem najpotrzebniejsze rzeczy z półek, tradycyjnie kilka paczek Sour Patch i zapłaciłem. Wychodząc z marketu zobaczyłem, że tamte dziewczyny nadal tam stoją. Zobaczyłem całkiem ładną brunetkę podążającą w moim kierunku.
-Poczekaj! -krzyknęła za mną kiedy miałem wsiadać do auta.
-Tak? -zapytałem.
-Strasznie podobasz się mojej koleżance -uśmiechnęła się promiennie.
-I co w związku z tym? -wychrypiałem prawdopodobnie doprowadzając ją tym do szaleństwa bo zaczęła rozglądać się nerwowo i pocierać swoje ręce.
-Dałbyś jej swój numer? -popatrzyła na mnie z nadzieją.
-Która to? -spoglądnąłem na grupkę dziewczyn siedzących na ławce.
-To ta blondynka w jeansowej kurtce -szepnęła. Faktycznie, siedziała tam śliczna blondyneczka w jeansowej kurtce. Na nosie miała okulary i udawała, że na mnie nie patrzy. Mam Cię skarbie.
-Chodź -powiedziałem do brunetki i podążyłem w ich kierunku. Widać było zdezorientowanie na ich twarzach.
-Cześć dziewczyny -powiedziałem najbardziej zalotnie jak tylko umiałem. Wszystkie zaczęły się nerwowo śmiać. -Jestem Justin -powiedziałem ściągając okulary z nosa. Wszystkie spojrzały na moją twarz i zrobiły słodkie oczka cicho do siebie szepcząc. Zabawne są.
-Cześć jestem Cassie -powiedziała blondynka, której podobno się podobałem. Widziałem po jej ruchach, że jest bardzo nieśmiała.
-Słyszałem, że ci się podobam -zaśmiałem się patrząc na nią. Jej mina była bezcenna. Patrzyła na swoją przyjaciółkę z mordem wypisanym na twarzy. -Niestety muszę Cię rozczarować -nachyliłem się ku niej -Jestem zajęty -szepnąłem przy jej twarzy. Stanąłem prosto i już miałem odchodzić kiedy dodałem:
-A i następnym razem kiedy Ci się ktoś spodoba zagadaj sama, mężczyźni wolą kiedy kobiety same się starają -puściłem jej oczko i odszedłem. Wskoczyłem do auta i odjechałem z miejsca zostawiając je w szoku. Bywa.
Udałem się w kierunku dom Sky. Wyciągnąłem swój telefon i wysłałem krótką wiadomość informując, że za chwilę będę. Podjechałem pod jej dom i czekałem aż wyjdzie. Drzwi od domu otworzyły się, zobaczyłem najładniejszą dziewczynę pod słońcem. Miała na sobie jasne jeansy, czarne sandałki i biały top. Na jej ramieniu wisiała duża torba. Nigdy nie zrozumiem po co kobietom tyle rzeczy. Wysiadłem z auta i oparłem się o nie.
-Cześć Sky -posłałem jej uśmiech na co na jej twarzy pojawił się rumieniec. Kiedy zobaczyła, że podchodzę w jej kierunku szepnęła:
-Nie tu, moja mama patrzy -zaśmiałem się i otworzyłem jej drzwi do auta. Zatrzasnąłem je za nią i migiem wskoczyłem na miejsce kierowcy. Pochyliłem się w stronę dziewczyny i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek.
-Mmm -zamruczałem.
-Gdzie jedziemy? -zapytała.
-Pizza?
-Zawsze -zapięła zwinnie pas, a ja odjechałem.
-Czego się uczyłaś? -Spojrzałem na nią.
-Anatomii -odpowiedziała.
-Anatomii mówisz... Wiesz mogłaś powiedzieć pomógł bym Ci -pokiwałem brwiami na co ona się zaśmiała.
-Bieber! Zboczeńcu! -uderzyła mnie w ramię. Popatrzyłem na nią groźnie.
-Za to nie dostaniesz buziaka -skrzywiłem się. -Chyba, że przeprosisz -nadal udawałem wielce obrażonego jednak prawda była taka, że wcale się na nią nie gniewałem.
-Pff -przewrwóciła oczami. -Nie mam za co -wzruszyła ramionami.
-Nie to nie -odparłem zawiedziony. Po chwili zatrzymałem się pod barem z pizzą i wysiadłem. Otworzyłem drzwi od strony pasażera wypuszczając dziewczynę. Zamknąłem auto i przodem udałem się do pizzerii. Sky podążała za mną wolnym krokiem. Po chwili poczułem jak łapie mnie za rękę. Poczułem radość wewnątrz, ale dalej zgrywałem obrażonego.
-Nie gniewaj się na mnie -pocałowała mnie w policzek.
-Zastanowię się nad tym -powiedziałem. Stanęła naprzeciw mnie zmuszając mnie przy tym bym się zatrzymał. Stanęła na palcach i pocałowała mnie w usta. Szybko chwyciłem ją za biodra i pogłębiłem pocałunek.
-Dupek -powiedziała poprzez pojedyncze pocałunki.
-Chodźmy jeść! -krzyknąłem jak małe dziecko i złapałem ją za rękę. Zajęliśmy stolik pod ścianą i wybraliśmy wspólnie pizzę.
-Nie będzie mnie przez najbliższe dwa dni -powiedziałem do dziewczyny.
-Dlaczego? -powiedziała, a na jej twarzy malował się smutek.
-Mam kilka spraw do załatwienia. Jak wrócę to powiem Ci o co chodziło -podparłem głowę na rękach patrząc na nią. W dłoni trzymała rurkę od shake'a i mieszała nią zawartość wysokiej szklanki.
-Sky to tylko dwa dni -chwyciłem ją za rękę zmuszając tym by na mnie spojrzała.
-Wiem -westchnęła.

Spędziliśmy miło czas w pizzerii. Dobiegała powoli godzina dziewiąta co oznaczało, że mam jeszcze godzinę. Uregulowałem rachunek i wyszliśmy na zewnątrz gdzie było już dość ciemno.
-Chodź zrobimy rundkę po Los Angeles -miasto nocą wyglądało lepiej. Zgodziła się ze mną. Po chwili przemierzaliśmy już przez główne ulice LA. Tysiące świecących świateł, kolorów i ludzi. Miasto ewidentnie żyło nocą. W dzień nie można było narzekać na brak ludzi było ich aż za nad to jednak nocą wszyscy udawali się na imprezy pomijając to, że jutro zaczyna się nowy tydzień.
-Kochanie muszę odwieźć Cię do domu -powiedziałem niechętnie. Najbardziej chciałem być teraz w jej towarzystwie i tworzyć to co zaczęliśmy jednak praca wzywa. -Obiecuję Ci, że jak wrócę to się ode mnie nie uwolnisz -uśmiechnąłem się w jej kierunku.
-Mam taką nadzieje -doparła. Podjechałem pod jej dom i zgasiłem silnik.
-Chodź tu do mnie -chwyciłem ją tak by mogła usiąść mi na kolanach. Objąłem ją w tali i wtuliłem się w zagłębienie na jej szyi.
-To łaskocze -odsunęła się ode mnie śmiejąc się. Przyparła czołem do moje i patrzyła mi w oczy.
-Będę tęsknić -szepnęła. Musnąłem lekko jej usta, a ona pogłębiła pocałunek tak, jakby za chwilę miał się skończyć świat. -Trzymaj się -wtuliła się we mnie i przesiadła spowrotem na swoje miejsce.
-Sky? -popatrzyła na mnie. Ruchem dłoni nakłoniłem ją do tego żeby się pochyliła. Pocałowałem jeszcze raz jej pełne usta. -Będę dzwonił -uśmiechnąłem się do niej, a ona wysiadła z auta i ruszyła w stronę domu machając do mnie. Odjechałem z miejsca i udałem się pod magazyny. Czekał tam na mnie już Colorado z tym kolesiem. Wysiadłem z auta i podszedłem do nich.
-To jest Tyler -wskazał na kolesia. Nie był jakoś bardzo napakowany tak jak się spodziewałem. Za to jego ręce były wytatuowane tworząc tzw. rękawy.
-Justin -podałem mu rękę, a on ją uścisnął.
-Zmień blachy -powiedział Colorado podając mi dwie nowe tablice rejestracyjne. Wykonałem polecenie, a swoje tablice schowałem do bagażnika.
-Jedziemy? -zapytałem.
-Nie traćmy czasu -odezwał się Tyler.
-Racja -wsiedliśmy oboje do auta. Odpaliłem je i jak najszybciej odjechałem z miejsca chcąc mieć to wszystko za sobą.
To będzie ciekawa podróż Bieber.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytaj!
Na wstępie chciałabym powiedzieć, że te odstępy między dialogami itp. są spowodowane przez program w którym pisałam rozdział.


Wiem wiem wiem rozdział miał być wczoraj, ale wystąpiły małe problemy techniczne związane z brakiem prądu w domu. Żałosne. 
Dzisiaj rozdział troszkę dłuższy. Nie chciałam rozwijać wątku Tylera ponieważ chce zostawić go na następne dwa rozdział. Uwierzcie mi- BĘDZIE SIĘ DZIAŁO. 
Z moich marnych obliczeń wynika, że od rozdziału 13 do 15 liczba odwiedzin mojego bloga wzrosła aż o 8 tysięcy! WOW! Robicie furorę muszę przyznać. Chciałam nawiązać jeszcze do komentarzy. Dlaczego jest ich tak mało? Wiecie jak one motywują? Mają niesamowitą moc. I proszę Was o jeszcze jedną rzecz. Piszcie w komentarzach coś, co Wam się najbardziej podobało itp. a nie pytajcie w kółko kiedy nn :) Rozumiem, że nie możecie się doczekać bo sama mam tak przy innych bloga jednak wiecie jak to jest.... 
Kocham Was i dziękuję za każde wejście tutaj i za każdy komentarz. Nigdy nie spodziewałam się, że ten blog będzie aż tak popularny :)

24 komentarze:

  1. Jacy oni słodcy <3 jestem bardzo ciekawa tego wątku z Tylerem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dzisiaj będę specjalnie dla cb komentować rozdziały , na twoje życzenie . <33
    Rozdział ciekawy . :)
    Jak zapewniasz że będzie się działo to już się doczekać nie mogę . <333

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne :) jestem ciekawa co bedzie sie dziac w nastpenych rozdziałach, czekam na nn x

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :) pisz dalej i nie przestawaj ;) @bieberowa103

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo ciekawy ;3 ciesze się że oni są razem <3 kurcze ten koleś jest groźny i obawiam się że będą kłopoty xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Suoer opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  7. A beda kiedys razem ?
    Piszesz niesamowicie, jestes genialna i bardzo poprawiasz mi humor, dziekuje : )

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu zakochałam się po raz 16 ♥♥♥
    Kocham to , ciekawa jestem tego co będzie i czy go przewiezie bezpiecznie i wgl. I musze przyznac że Justin jest słodki i seksowny xd :DD
    Czekam na NN ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG OMG OMG OMG *.* Oni są tacy lksacsmew

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaczęłam dzisiaj czytać tego bloga, cudowny! Czekam na kolejny rozdział, S. xx

    OdpowiedzUsuń
  11. GENIALNE ♥ bardzo proszę jak najszybciej następny rozdzał :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sky. Justin. Oooooo jacy oni słodcy jestem ciekawa co się stanie. Już nie moge się doczekać :) <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Super<3 Justin i Sky , ooooooo :** Jestem ciekawa , co wydarzy się z tym Tylerem :DD

    OdpowiedzUsuń
  14. Meega...<3
    Nie umiem się doczekać co wydarzy się z tym Tyler'em.
    Kocham Cię..:*

    OdpowiedzUsuń
  15. za ile nowy rozdział ?!♥

    OdpowiedzUsuń
  16. super , pisz dalej : 3 nie mogłam sie doczekać na ten rodział i teraz tylo czekać na 17 . ;) Jestem ciekawa czy Jusowi sie nic nie stanie : O . oby . ♥ świetny blog . : )

    OdpowiedzUsuń
  17. Sorry,ze to napisze,ale...Kiedy kolejny??dubfhrhrhhfh<3.Bombowy blog,tyle ci powiem :3.

    OdpowiedzUsuń
  18. z niecierpliwością czekam na kolejny aww <3 @xinspitex

    OdpowiedzUsuń
  19. Boski ten rozdział. Zresztą jak każdy. Kocham w tym opowiadaniu wszystko !! < 33

    OdpowiedzUsuń
  20. My chcemg kolejny!:d

    OdpowiedzUsuń