Obudziłam się z
okropnym bólem głowy. Przez pół pamiętam wczorajszą noc. Wiem, że jestem u
Justina i wiem, że całowałam się z nim chyba w clubie. Uderzyłam się z otwartej
dłoni prosto w czoło. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech przez co
zakręciło mi się w głowie. Wydałam z siebie cichy jęk i po raz kolejny wzięłam
głębszy oddech. Usłyszałam otwierające się drzwi więc spojrzałam w ich stronę.
Do pokoju wszedł Justin z tacką. Był w samych dresach, które tradycyjnie
eksponowały połowę jego pośladków i przy okazji czerwono-białych bokserek od
CK. Przygryzłam nieświadomie wargę i uśmiechnęłam się szeroko. Poprawiłam się
lekko na łóżku by móc mieć lepsze widoki na niego. Kiedy zauważył jak mu się
przyglądam uśmiechnął się do mnie zadziornie. Postawił tackę ze śniadaniem na
środku łóżka i usiadł obok mnie.
-Cześć
piękna -pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się nieśmiało zakrywając twarz
swoimi włosami. Niezgrabnym ruchem ręki założyłam sobie włosy za ucho i
popatrzyłam na niego. Jego włosy były w nieładzie, ale i tak wyglądał
niesamowicie atrakcyjnie, jego tatuaże zdobiły niektóre części ciała, a uśmiech
dodawał mu uroku. -Jedz -ponaglił mnie. Spojrzałam w kierunku wskazanym przez
Justina i zobaczyłam naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną.
-Mmmm -mruknęłam cicho. -Pięknie pachnie
-zaciągnęłam się zapachem świeżo upieczonych placuszków. Ujęłam w ręce jeden z
białych kwadratowych talerzy dobierając do tego widelec. Kawałek naleśnika
włożyłam sobie do ust i poczuła się jak w siódmym niebie.
-To
jest... pyszne -uśmiechnęłam się szeroko po raz kolejny.
-Cieszę
się, że Ci smakuje -wstał z łóżka i podszedł do szafy. Wyciągnął z niej białą
koszulkę z dekoltem w V. Przełożył go przez głowę i już chciał wkładać ręce
kiedy spojrzał na mnie i powiedział.
-Po
twojej minie stwierdzam, że mam tego nie robić -przeanalizowałam dokładnie jego
słowa i potrząsnęłam głową.
-Co?
-popatrzyłam na niego jakby mówił do mnie w niezrozumiałym języku.
-Wypalisz mi za chwilę dziurę w brzuchu
-zaśmiał się. Szybko odwróciłam wzrok i zmieszana konsumowałam dalej swoje
śniadanie. Kiedy podniosłam spowrotem wzrok do góry Justin stał przed lustrem i
szczotkował swoje zęby. Odłożyłam
drewnianą tacę na bok i wstałam. Uświadomiłam sobie, że jestem w bokserkach
Justina i jego koszulce. Moja twarz momentalnie poczerwieniała. Podleciałam do
jego szafy i bez pytania wykopałam z niej pół rzeczy w poszukiwaniu
jakichkolwiek spodni. Wzięłam parę czarnych dresów i założyłam na siebie.
-Sky co ty.... SKYLAR! -jego oczy momentalnie
powiększyły się do wielkości piłek ping-pongowych widząc bałagan jaki
narobiłam.
-Przepraszam..
-szepnęłam robiąc maślane oczy.
-Wisisz
mi za to kawę -pogroził mi palcem i wrócił do łazienki. Szybko poupychałam
rzeczy w szafce.
-Ym mogę skorzystać z łazienki? -zapytałam niepewnie.
-Jasne. Już wychodzę -posłał mi uśmiech i
wyszedł z pomieszczenia.
Justin
POV:
Później
tego samego dnia.
Jechałem
swoim autem do Colorada, który właśnie pojawił się w mieście. Miał do mnie
jakiś brudny interes, a takie były najgorsze. Nie byłem miłośnikiem
jakiejkolwiek bliższej konfrontacji z nim. Jest on są i kłopoty. Podjechałem
pod opuszczony magazyn i wysiadłem z auta. Podszedłem do czarnego Vana i
zapukałem w szybkę, która już po chwili zsunęła się na dół.
-Wsiadaj
młody -usłyszałem charakterystyczną chrypę.
-Co to za sprawa? -popatrzyłem na niego
wyczekująco.
-Za 10 szczebli zawieziesz mi do Seattle
pewnego gościa -miałem dostać dziesięć tysięcy za kurs do Seattle? Chyba mi się
to spodoba. -Jednak jest jeden haczyk. Koleś ma za sobą siedem morderstw i trzy
włamania. -poczułem gule w gardle -Tobie nic nie zrobi o to się nie martw.
Jednak sprawa wygląda następująco, musisz przewieźć go przez granice tak, aby
żaden gliniarz Cię nie złapał. Zrozumiano? -Zazwyczaj przewożę rzeczy typu
sprzęt RTV, a nie kolesi, którzy zabili tylu ludzi z przypuszczam czystym
sumieniem.
-Jaką mam gwarancje, że koleś będzie trzymał
łapy przy sobie? -szczerze mówiąc to co miałem zrobić mroziło mi krew w żyłach.
-Pomyśl,
koleś płaci dziesięć tysięcy żeby móc dostać się do jednego pieprzonego miasta
by załatwić to, co ma załatwić. Myślisz, że będzie się z tobą pierdolił bo ma
taką zachciankę? Zabijał bo musiał. Koniec tematu -sapnął oschle.
-Kiedy?
-zapytałem.
-W
końcu Bieber pokazujesz jaja. Dzisiaj o 10 wieczór macie wyjazd dokładnie z
tego miejsca. Pamiętaj wykonujesz zadanie dostajesz całą kwotę. Zero policji
zero wybryków bo inaczej pogadamy. -Już łapałem za klamkę kiedy usłyszałem znów
jego głos.
-Co z
lekami? -odpalił swojego papierosa i zaciągnął się nim.
-Jeszcze w tym tygodniu będę miał plan i
człowieka, który mi pomoże. Na razie nie mówię nic więcej. Dostaniesz je na
czas -powiedziałem i wysiadłem z auta. Wróciłem do swojego i oparłem głowę o
zagłówek. Colorado już odjechał.
-Kurwa!
-krzyknąłem bijąc rękoma o kierownice. -Jebany sukinsyn -splunąłem. Nie jestem
jakąś pierdoloną taksówką żeby wozić jakiś popierdoleńców, którzy zabijają za
byle gówno.
Z piskiem opon odjechałem z miejsca. Z
kieszeni mojej skórzanej kurtki wyciągnąłem paczkę papierosów i zapalniczkę.
Zaciągnąłem się i poczułem jak dym rozchodzi się po moich płucach. Ze świstem
wypuściłem powietrze. Paliłem tylko w wyjątkowych sytuacjach. Spojrzałem kątem
oka na zegarek na desce rozdzielczej. Była piąta popołudniu czyli zostało mi
jeszcze pięć jebanych godzin.
Zjechałem
na pobocze i wyszedłem z auta trzaskając drzwiami. Pożałowałem tego szybko
ponieważ jest to mój ulubiony samochód. Wyciągnąłem kolejnego papierosa i
szybko go spaliłem. To jest jakieś gówno.
Wróciłem
spowrotem do auta i pojechałem do domu. Zaparkowałem na podjeździe i udałem się
do domu.
-Nie
będzie mnie przez najbliższe dwa dni- rzuciłem do matki na wstępie.
-Gdzie
tym razem się wybierasz? -rzuciła obojętnie.
-Seattle.
Nie robię żadnego skoku -odparłem.
-To
po co tam jedziesz? -zapytała patrząc na mnie wyczekująco.
-Mniej
wiesz lepiej śpisz -chwyciłem w dłonie paczkę Sour Patch Kids i poszedłem do
swojego pokoju.
-Justin
Drew Jason Bieber wróć tutaj natychmiast! -krzyknęła za mną jednak nie zrobiłem
sobie nic z tego powodu. Miałem plan zobaczyć się jeszcze dzisiaj ze Sky.
Miałem w końcu nie widzieć jej przez dwa dni. Zdecydowanie za długo. Jak mus to
mus. Chwyciłem swojego MacBooka i włączyłem czat. *Sky Grey jest dostępna*.
Justin
Bieber: Co dziś robisz?
Sky
Grey: Uczę się :(
Justin
Bieber: Możemy się spotkać za godzinę?
Sky
Grey: Coś się stało?
Justin
Bieber: Chcę Ci po prostu zobaczyć -dam sobie rękę uciąć, że w tym momencie się
uśmiechnęła.
Sky
Grey: Przyjedź po mnie o 19
*Sky
Grey jest offline*. Uśmiechnąłem się sam do siebie i spostrzegłem, że paczka po
żelkach jest już pusta. Jęknąłem z podirytowaniem i wstałem z łóżka. Muszę
jechać na jakieś zakupy.
Wyciągnąłem
z szafki czarny plecak MCM i wrzuciłem do niego parę ciuchów, Beatsy i drugi
portfel z większą sumą pieniędzy.
Zbiegłem
po schodach na dół by zakomunikować matce kilka istotnych rzeczy.
-Jutro
rano dzwonisz do szkoły i wymyślasz jakąś pierdołę typu "Justin jest chory
i nie będzie go przez najbliższe kilka dni". Gdyby ktoś o mnie pytał mówisz, że aktualnie
nie ma mnie w domu. Czyli to co zwykle. Zostawiam Ci pieniądze i z łaski swojej
nie przepierdol wszystkiego w ciągu dnia -powiedziałem poważnie. Wiedziała jak
ma się zachowywać kiedy mnie nie ma. To nie są przelewki jeden zły ruch i może
mnie łatwo wsypać.
Wyszedłem
z domu i wsiadłem po raz kolejny dzisiaj do swojego Range Rovera. Przejechałem
przez podjazd i udałem się w stronę sklepu. Zaparkowałem na parkingu jak
najbliżej wejścia i udałem się po zakupy. Widziałem grupę dziewczyn, które
przyglądały mi się z zaciekawieniem i pokazywały na mnie różnymi gestami. Nie
mogły dostrzec, że spoglądam na nie bo uniemożliwiały to ciemne okulary na moim
nosie. Uśmiechnąłem się do nich przez co ich ciała i umysły wpadły w jeszcze
większą ekstazę niż wcześniej. Zabawne.
Zgarnąłem
najpotrzebniejsze rzeczy z półek, tradycyjnie kilka paczek Sour Patch i
zapłaciłem. Wychodząc z marketu zobaczyłem, że tamte dziewczyny nadal tam
stoją. Zobaczyłem całkiem ładną brunetkę podążającą w moim kierunku.
-Poczekaj!
-krzyknęła za mną kiedy miałem wsiadać do auta.
-Tak?
-zapytałem.
-Strasznie podobasz się mojej koleżance
-uśmiechnęła się promiennie.
-I co w związku z tym? -wychrypiałem
prawdopodobnie doprowadzając ją tym do szaleństwa bo zaczęła rozglądać się
nerwowo i pocierać swoje ręce.
-Dałbyś jej swój numer? -popatrzyła na mnie z
nadzieją.
-Która to? -spoglądnąłem na grupkę dziewczyn
siedzących na ławce.
-To ta blondynka w jeansowej kurtce -szepnęła.
Faktycznie, siedziała tam śliczna blondyneczka w jeansowej kurtce. Na nosie miała
okulary i udawała, że na mnie nie patrzy. Mam Cię skarbie.
-Chodź -powiedziałem do brunetki i podążyłem w
ich kierunku. Widać było zdezorientowanie na ich twarzach.
-Cześć dziewczyny -powiedziałem najbardziej
zalotnie jak tylko umiałem. Wszystkie zaczęły się nerwowo śmiać. -Jestem Justin
-powiedziałem ściągając okulary z nosa. Wszystkie spojrzały na moją twarz i
zrobiły słodkie oczka cicho do siebie szepcząc. Zabawne są.
-Cześć jestem Cassie -powiedziała blondynka,
której podobno się podobałem. Widziałem po jej ruchach, że jest bardzo
nieśmiała.
-Słyszałem, że ci się podobam -zaśmiałem się
patrząc na nią. Jej mina była bezcenna. Patrzyła na swoją przyjaciółkę z mordem
wypisanym na twarzy. -Niestety muszę Cię rozczarować -nachyliłem się ku niej
-Jestem zajęty -szepnąłem przy jej twarzy. Stanąłem prosto i już miałem
odchodzić kiedy dodałem:
-A i następnym razem kiedy Ci się ktoś spodoba
zagadaj sama, mężczyźni wolą kiedy kobiety same się starają -puściłem jej oczko
i odszedłem. Wskoczyłem do auta i odjechałem z miejsca zostawiając je w szoku. Bywa.
Udałem się w kierunku dom Sky. Wyciągnąłem swój
telefon i wysłałem krótką wiadomość informując, że za chwilę będę. Podjechałem
pod jej dom i czekałem aż wyjdzie. Drzwi od domu otworzyły się, zobaczyłem
najładniejszą dziewczynę pod słońcem. Miała na sobie jasne jeansy, czarne
sandałki i biały top. Na jej ramieniu wisiała duża torba. Nigdy nie zrozumiem
po co kobietom tyle rzeczy. Wysiadłem z auta i oparłem się o nie.
-Cześć Sky -posłałem jej uśmiech na co na jej
twarzy pojawił się rumieniec. Kiedy zobaczyła, że podchodzę w jej kierunku
szepnęła:
-Nie tu, moja mama patrzy -zaśmiałem się i
otworzyłem jej drzwi do auta. Zatrzasnąłem je za nią i migiem wskoczyłem na
miejsce kierowcy. Pochyliłem się w stronę dziewczyny i złożyłem na jej ustach
delikatny pocałunek.
-Mmm -zamruczałem.
-Gdzie jedziemy? -zapytała.
-Pizza?
-Zawsze -zapięła zwinnie pas, a ja odjechałem.
-Czego się uczyłaś? -Spojrzałem na nią.
-Anatomii -odpowiedziała.
-Anatomii mówisz... Wiesz mogłaś powiedzieć
pomógł bym Ci -pokiwałem brwiami na co ona się zaśmiała.
-Bieber! Zboczeńcu! -uderzyła mnie w ramię.
Popatrzyłem na nią groźnie.
-Za to nie dostaniesz buziaka -skrzywiłem się.
-Chyba, że przeprosisz -nadal udawałem wielce obrażonego jednak prawda była
taka, że wcale się na nią nie gniewałem.
-Pff -przewrwóciła oczami. -Nie mam za co
-wzruszyła ramionami.
-Nie to nie -odparłem zawiedziony. Po chwili
zatrzymałem się pod barem z pizzą i wysiadłem. Otworzyłem drzwi od strony
pasażera wypuszczając dziewczynę. Zamknąłem auto i przodem udałem się do
pizzerii. Sky podążała za mną wolnym krokiem. Po chwili poczułem jak łapie mnie
za rękę. Poczułem radość wewnątrz, ale dalej zgrywałem obrażonego.
-Nie gniewaj się na mnie -pocałowała mnie w policzek.
-Zastanowię się nad tym -powiedziałem. Stanęła
naprzeciw mnie zmuszając mnie przy tym bym się zatrzymał. Stanęła na palcach i
pocałowała mnie w usta. Szybko chwyciłem ją za biodra i pogłębiłem pocałunek.
-Dupek -powiedziała poprzez pojedyncze pocałunki.
-Chodźmy jeść! -krzyknąłem jak małe dziecko i
złapałem ją za rękę. Zajęliśmy stolik pod ścianą i wybraliśmy wspólnie pizzę.
-Nie będzie mnie przez najbliższe dwa dni
-powiedziałem do dziewczyny.
-Dlaczego? -powiedziała, a na jej twarzy malował
się smutek.
-Mam kilka spraw do załatwienia. Jak wrócę to
powiem Ci o co chodziło -podparłem głowę na rękach patrząc na nią. W dłoni
trzymała rurkę od shake'a i mieszała nią zawartość wysokiej szklanki.
-Sky to tylko dwa dni -chwyciłem ją za rękę
zmuszając tym by na mnie spojrzała.
-Wiem -westchnęła.
Spędziliśmy miło czas w pizzerii. Dobiegała
powoli godzina dziewiąta co oznaczało, że mam jeszcze godzinę. Uregulowałem
rachunek i wyszliśmy na zewnątrz gdzie było już dość ciemno.
-Chodź zrobimy rundkę po Los Angeles -miasto nocą
wyglądało lepiej. Zgodziła się ze mną. Po chwili przemierzaliśmy już przez
główne ulice LA. Tysiące świecących świateł, kolorów i ludzi. Miasto ewidentnie
żyło nocą. W dzień nie można było narzekać na brak ludzi było ich aż za nad to
jednak nocą wszyscy udawali się na imprezy pomijając to, że jutro zaczyna się
nowy tydzień.
-Kochanie muszę odwieźć Cię do domu -powiedziałem
niechętnie. Najbardziej chciałem być teraz w jej towarzystwie i tworzyć to co
zaczęliśmy jednak praca wzywa. -Obiecuję Ci, że jak wrócę to się ode mnie nie
uwolnisz -uśmiechnąłem się w jej kierunku.
-Mam taką nadzieje -doparła. Podjechałem pod jej
dom i zgasiłem silnik.
-Chodź tu do mnie -chwyciłem ją tak by mogła
usiąść mi na kolanach. Objąłem ją w tali i wtuliłem się w zagłębienie na jej
szyi.
-To łaskocze -odsunęła się ode mnie śmiejąc się.
Przyparła czołem do moje i patrzyła mi w oczy.
-Będę tęsknić -szepnęła. Musnąłem lekko jej usta,
a ona pogłębiła pocałunek tak, jakby za chwilę miał się skończyć świat. -Trzymaj
się -wtuliła się we mnie i przesiadła spowrotem na swoje miejsce.
-Sky? -popatrzyła na mnie. Ruchem dłoni
nakłoniłem ją do tego żeby się pochyliła. Pocałowałem jeszcze raz jej pełne
usta. -Będę dzwonił -uśmiechnąłem się do niej, a ona wysiadła z auta i ruszyła
w stronę domu machając do mnie. Odjechałem z miejsca i udałem się pod magazyny.
Czekał tam na mnie już Colorado z tym kolesiem. Wysiadłem z auta i podszedłem
do nich.
-To jest Tyler -wskazał na kolesia. Nie był jakoś
bardzo napakowany tak jak się spodziewałem. Za to jego ręce były wytatuowane
tworząc tzw. rękawy.
-Justin -podałem mu rękę, a on ją uścisnął.
-Zmień blachy -powiedział Colorado podając mi
dwie nowe tablice rejestracyjne. Wykonałem polecenie, a swoje tablice schowałem
do bagażnika.
-Jedziemy? -zapytałem.
-Nie traćmy czasu -odezwał się Tyler.
-Racja -wsiedliśmy oboje do auta. Odpaliłem je i
jak najszybciej odjechałem z miejsca chcąc mieć to wszystko za sobą.
To będzie ciekawa podróż Bieber.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytaj!
Na wstępie chciałabym powiedzieć, że te odstępy między dialogami itp. są spowodowane przez program w którym pisałam rozdział.
Wiem wiem wiem rozdział miał być wczoraj, ale wystąpiły małe problemy techniczne związane z brakiem prądu w domu. Żałosne.
Na wstępie chciałabym powiedzieć, że te odstępy między dialogami itp. są spowodowane przez program w którym pisałam rozdział.
Wiem wiem wiem rozdział miał być wczoraj, ale wystąpiły małe problemy techniczne związane z brakiem prądu w domu. Żałosne.
Dzisiaj rozdział troszkę dłuższy. Nie chciałam rozwijać wątku Tylera ponieważ chce zostawić go na następne dwa rozdział. Uwierzcie mi- BĘDZIE SIĘ DZIAŁO.
Z moich marnych obliczeń wynika, że od rozdziału 13 do 15 liczba odwiedzin mojego bloga wzrosła aż o 8 tysięcy! WOW! Robicie furorę muszę przyznać. Chciałam nawiązać jeszcze do komentarzy. Dlaczego jest ich tak mało? Wiecie jak one motywują? Mają niesamowitą moc. I proszę Was o jeszcze jedną rzecz. Piszcie w komentarzach coś, co Wam się najbardziej podobało itp. a nie pytajcie w kółko kiedy nn :) Rozumiem, że nie możecie się doczekać bo sama mam tak przy innych bloga jednak wiecie jak to jest....
Kocham Was i dziękuję za każde wejście tutaj i za każdy komentarz. Nigdy nie spodziewałam się, że ten blog będzie aż tak popularny :)
Jacy oni słodcy <3 jestem bardzo ciekawa tego wątku z Tylerem :)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńOd dzisiaj będę specjalnie dla cb komentować rozdziały , na twoje życzenie . <33
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy . :)
Jak zapewniasz że będzie się działo to już się doczekać nie mogę . <333
świetne :) jestem ciekawa co bedzie sie dziac w nastpenych rozdziałach, czekam na nn x
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) pisz dalej i nie przestawaj ;) @bieberowa103
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy ;3 ciesze się że oni są razem <3 kurcze ten koleś jest groźny i obawiam się że będą kłopoty xd
OdpowiedzUsuńOni nie są razem :)
UsuńSuoer opowiadanie
OdpowiedzUsuńA beda kiedys razem ?
OdpowiedzUsuńPiszesz niesamowicie, jestes genialna i bardzo poprawiasz mi humor, dziekuje : )
Jezu zakochałam się po raz 16 ♥♥♥
OdpowiedzUsuńKocham to , ciekawa jestem tego co będzie i czy go przewiezie bezpiecznie i wgl. I musze przyznac że Justin jest słodki i seksowny xd :DD
Czekam na NN ;**
OMG OMG OMG OMG *.* Oni są tacy lksacsmew
OdpowiedzUsuńZaczęłam dzisiaj czytać tego bloga, cudowny! Czekam na kolejny rozdział, S. xx
OdpowiedzUsuńGENIALNE ♥ bardzo proszę jak najszybciej następny rozdzał :)
OdpowiedzUsuńSky. Justin. Oooooo jacy oni słodcy jestem ciekawa co się stanie. Już nie moge się doczekać :) <3
OdpowiedzUsuńSuper<3 Justin i Sky , ooooooo :** Jestem ciekawa , co wydarzy się z tym Tylerem :DD
OdpowiedzUsuńMeega...<3
OdpowiedzUsuńNie umiem się doczekać co wydarzy się z tym Tyler'em.
Kocham Cię..:*
Super <33
OdpowiedzUsuńza ile nowy rozdział ?!♥
OdpowiedzUsuńsuper , pisz dalej : 3 nie mogłam sie doczekać na ten rodział i teraz tylo czekać na 17 . ;) Jestem ciekawa czy Jusowi sie nic nie stanie : O . oby . ♥ świetny blog . : )
OdpowiedzUsuńSorry,ze to napisze,ale...Kiedy kolejny??dubfhrhrhhfh<3.Bombowy blog,tyle ci powiem :3.
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na kolejny aww <3 @xinspitex
OdpowiedzUsuńBoski ten rozdział. Zresztą jak każdy. Kocham w tym opowiadaniu wszystko !! < 33
OdpowiedzUsuńMy chcemg kolejny!:d
OdpowiedzUsuńświetny<3
OdpowiedzUsuń