Wstałam z łóżka i ubrałam się najszybciej jak mogłam. Umyłam twarz, zęby i bez makijażu wyszłam do szkoły. Po drodze wstąpiłam do Chucka po bajgla i udałam się do szkoły. Weszłam do budynku i od razu udałam się do swojej szafki. Wyciągnęłam potrzebne podręczniki i poszłam do klasy. Nie orientowałam się jaka lekcja jest teraz. Usiadłam w ostatniej ławce i słuchałam muzyki.
Kate też pojawiła się w szkole, ale widziałam po jej minie, że nie miała ochoty na towarzystwo.
Lekcje wyjątkowo przeminęły mi szybko. Zanim się obejrzałam byłam na mojej ostatniej lekcji- angielskim. Nie zwracałam uwagi na lekcje, po prostu oczekiwałam jej końca. Kiedy mój upragniony dzwonek szkolny zadzwonił wyszłam z klasy. Mijając szkolny autobus udałam się do domu. W słuchawkach leciał Macklemore. Szłam ulicą kiedy nagle lunęło deszczem. Dziwna sytuacja jak na Los Angeles.
Szłam dalej ulicą nie zważając na to, jak mocno pada deszcz. Weszłam cała przemoczona do domu zostawiając za sobą kałuże. W domu nikogo nie było. Rodzice w pracy, Casper się wyprowadził, a na zegarku jest dopiero czternasta. Rodziców nie będzie aż do osiemnastej, czyli kilka godzin dla mnie.
Przeszłam do swojego pokoju i przebrałam się na dresy lekko opinające moje łydki i biały top. Włosy związałam w niechlujnego koka na czubku głowy. Przeszłam na dół i rzuciła się na kanapę stojącą przed telewizorem.
Usłyszałam dzwonek. Niechętnie podniosłam się z kanapy i podeszłam do drzwi. Przekręciłam zamek i pociągnęłam za klamkę. Nagle coś wpiło się w moje usta, a raczej ktoś. Justin.
Popchnęłam go lekko do tylu.
-Cześć kochanie -uśmiechnął się do mnie trzymając mnie w dalszym ciągu za biodra.
-Taa cześć -burknęłam pod nosem i wróciłam na kanapę.
-Co jest? -zapytał siadając koło mnie. Położył ręce na kolanach i wpatrywał się we mnie.
-Nic -mruknęłam i dalej bezsensownie przerzucałam kanały.
-Sky, chcesz mnie oszukać? -podniósł jedną brew do góry i przysunął się jeszcze bliżej.
-Masz jakiś problem? -rzuciłam z wyrzutem. Nie chciałam być dla nie go nie miła, po prostu chyba zbliżają mi się te dni.
-Skyyy -przeciągnął moje imię. Położył rękę na moim udzie i lekko jeździł nią w górę i w dół. Czułam jego perfumy. Miałam ochotę go pocałować, ale jednocześnie spoliczkować za nic.
-Przestań Justin, nie mam humoru- strzepnęłam jego rękę ze swojej nogi. Pociągnęłam koc i szczelnie się nim przykryłam. Justin wziął mnie w ramiona. Przymknęłam oczy kiedy moja głowa spoczywała na jego klatce. Zaciągnęłam się jego zapachem. Przekręciłam się tak, że siedziała na jego kolanach przodem do niego. Zarzuciłam ręce na jego ramiona i mocno się w niego wtuliłam.
Poczułam jak kołysze mną na boki.
-Nie lubię Cię kiedy jesteś smutna -szepnął mi do ucha. -Sky, kochanie -pogłaskał mnie po plecach.
Wzięłam głęboki wdech i odchyliłam głowę na bok. Pocałowałam lekko jego szczękę. Nie mogłam się oprzeć i po chwili moje usta znalazły się na jego szyi. Poczułam jak Justin cały się napina.
-Sky- wymruczał mi do ucha. Złapał mnie za boki i lekko odciągnął od siebie. -Przestań mnie nakręcać -uśmiechnął się do mnie. Spojrzałam na jego malinowe usta po czym bez większego namysłu wpiłam się w nie. Justin przejechał swoim językiem po mojej dolnej wardze. Lekko rozchyliłam usta. Całowaliśmy się bez opamiętania. Odchyliłam głowę żeby zaczerpnąć powietrza.
-Raz nie chcesz ze mną rozmawiać, a za chwilę chcesz mnie zgwałcić- zaśmiał się. Mój humor znowu się zmienił. Czułam się tak jak na początku.
-Powiesz mi co się stało? -położyłam się wygodnie na sofie, a on na mnie kładąc swoją głowę na moich piersiach.
-Mam gorsze dni -powiedziałam. Wplotłam dłoń w jego włosy lekko je mierzwiąc.
-Okres? -zaśmiał się za co oberwał w głowę. Przytulił mnie mocno. Moje serce zaczęło mocniej bić. Zakochałam się.
-Justin? -spojrzałam na niego.
-Hymm? -podniósł się na łokciu i spojrzał mi w oczy.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie -widziałam zakłopotanie w jego oczach. Pokręciłam lekko głową na boki i wstałam z kanapy. Wolnym krokiem udałam się do kuchni po lody czekoladowe.
Wzięłam pudełko i łyżeczkę dla siebie. Jestem wredna i nie zaproponuje Justinowi.
Usiadłam spowrotem obok niego i zaczęłam jeść.
-Ej, a ja?! -krzyknął z oburzeniem przysuwając się do mnie.
-Ty co? -popatrzyłam na niego udając, że nie wiem o co mu chodzi. Oblizałam łyżeczkę z lodów po czym to samo zrobiłam z moją dolną wargą lekko ją przygryzając.
-Nie dostanę loda?- zrobił smutną minkę.
-Jesteś dupkiem wiec nie dostaniesz -zatkało go.
-Czym jestem? -usłyszałam jak przełyka ślinę. Patrzył na mnie wrogo.
-Dupkiem -powtórzyłam bez żadnych skrupułów.
-Dzięki -odparł chamsko siadając przodem do telewizora.
-Powiedz mi jedną rzecz -przerwałam patrząc na niego -Co do jasnej cholery jest takie trudne w odpowiedzeniu na moje pytanie?
-Nic -wzruszył ramionami nawet na mnie nie patrząc.
-Skoro nic, to może w końcu na nie odpowiesz -odłożyłam pudełko na stół. Czułam, że napięcie rośnie, a atmosfera między nami całkowicie się psuje.
-A co byś chciała żeby było? -zbił mnie z tropu.
-Ja zadałam pytanie i oczekuje na nie odpowiedzi w przeciwnym razie mam to wszystko w dupie -założyłam ręce na piersi i popatrzyłam na niego wymownie.
-I tak nie zrozumiesz -prychnął na mnie.
-Wyjdź -powiedziałam spokojnie. Miałam dość tej sytuacji. On ma swoje racje ja swoje.
-Sky to nie tak -położył dłonie na twarzy. Za chwilę wstał i chwycił mnie za biodra. Odchyliłam się lekko do tyłu i patrzyłam na niego oczekując odpowiedzi.
-Dalej wytłumacz mi -skinęłam głową.
-Nie potrafię -opuścił głowę na dół. Prychnęłam pod nosem i strąciłam jego dłonie z moich bioder.
-Wiesz co Bieber? Wal się -wyszłam z salonu i poszłam do łazienki. Podparłam się na szafce koło umywalki i popatrzyłam w lustro. Czy ze mną jest coś nie tak? Zbierała się we mnie niesamowita złość i czułam, że za chwilę wybuchnę.
-Sky, proszę -Justin podszedł do mnie i złapał mnie za ramię.
-Puść mnie -powiedziałam spokojnie.
-Nie, dopóki nie przestaniesz się na mnie gniewać -zaczęłam głośno oddychać. Poczułam jak moje policzki zaczynają płonąć ze złości.
-Puść mnie do jasnej cholery! -uderzyłam wolną ręką w jego klatkę piersiową, jednak on pozostał niewzruszony. -Czy do Ciebie trzeba mówić dziesięć razy? Czy mam Ci specjalne zaproszenie wysłać? -powiedziałam z wyrzutem.
-Dziewczyno! Uspokój się! -krzyknął mi prosto w twarz.
-Jesteś dupkiem Bieber! -krzyknęłam. Czułam, że to będzie walka na noże i widelce.
-Co w Ciebie wstąpiło?! -jego oczy pokazywały jak bardzo zmieszany i za razem jest zły.
-To Ty w końcu przyznaj, że nic do mnie nie czujesz! -patrzył na mnie nic nie mówiąc -Powiedz to! -uderzyłam go w klatkę piersiową ponownie -No powiedz! -do moich oczu napłynęły łzy. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i wyszła. Zamknęłam się w pokoju, oparłam się o drzwi i zjechałam po nich na dół siadając na podłodze. Podkuliłam nogi do siebie, a łzy zaczęły lecieć po moich policzkach. Usłyszałam mocne trzaśnięcie drzwiami aż podskoczyłam. Zaniosłam się jeszcze większym płaczem.
Justin POV:
To nie tak, że nie chce jej powiedzieć co do niej czuje, ale moim zdaniem to jeszcze za wcześniej. Uwielbiam ją, kocham ją i martwię się o nią, ale to nie jest jeszcze odpowiednia pora. Chce ją jeszcze trochę przetrzymać bo wtedy wiem, że uczucie między będzie mocniejsze. Mam tylko nadzieje, że ucieknie ode mnie i od tego co jest między nami. Może jestem w tym momencie egoistą, ale przekona się sama, że to wyjdzie nam na dobre.
Wsiadłem do auta mocno zatrzaskując za sobą drzwi i odjechałem do domu. Odpaliłem papierosa, zazwyczaj mam paczkę w samochodzie na szczególne okazje. Odprężyłem się lekko zaciągając się po raz kolejny. Podjechałem pod dom i wszedłem do środka. Moja matka jak to miała w zwyczaju siedziała na kanapie ze swoją przyjaciółką i zawzięcie o czymś plotkowała.
-O cześć Justin -przywitała mnie Samanta. Była przyjaciółką mojej mamy, ale była niesamowicie gorącą kobietą o długich blond włosach i idealnych proporcjach. Jednak nie gustuje w starszych kobietach.
-Cześć Sam -uśmiechnąłem się do niej. Nie miałem w zwyczaju mówić do nich na "pani". Są za młode na to, a ja za stary.
-Jest coś na obiad? -zapytałem z nadzieją. Jednak tak jak przypuszczałem lodówka była pusta, naczynia czyste, a w kuchni ani śladu po gotowaniu.
Zamówiłem sobie pizze przy okazji mojej matce też. Przy znajomych matki grałem dobrego synka, a kiedy byłem sam na sam z nią krzyczeliśmy na siebie bez powodu. Nie mam jej za złe tego, że ojciec odszedł, ale mam żal, że nie poświęcała mi wystarczająco dużo czasu.
Odebrałem obie pizze i jedną podrzuciłem do salonu, sam jednak udałem się do swojego pokoju. Włączyłem laptopa i zacząłem zajadać się fast-foodem.
Od KJ:
Stary masz coś nowego na stanie?
Do:KJ
Stary spóźniłeś się, wszystko jest już u Colorada.
Od:KJ
Kurwa. Nie wiesz gdzie dostanę działkę?
Do: KJ
Bądź dzisiaj na SummerStreet przejdziemy się na imprezę, zapoznam Cię z ludźmi i będziesz miał z głowy.
Od: KJ
O której?
Do:KJ
Ósma. Dobra bro ja spadam do później.
Wyłączyłem czat. Zacząłem ogarniać pokój. Miałem jeszcze trochę czasu na zebranie się.
Przebrałem się w inne ciuchy, włożyłem na głowę snapbacka z NETS i wyszedłem z domu. Nie chciało mi się mówić matce gdzie idę i tak miała to gdzieś. Podjechałem swoim czarnym RangeRoverem pod B-Beats i wysiadłem. Nie miałem zamiaru dzisiaj pić. Nie byłem w humorze. Miałem na celu przedstawienie KJ kolesiowi o ksywie G-boy, pobawieniu się przez chwile i powrocie do domu. KJ to mój stary kumpel. Jest w porządku jednak stoczył się na złą drogę, a ja dobry kumpel zamiast mu pomóc staczam go jeszcze bardziej. Mam to w dupie.
-Siema stary -poczułem klepnięcie w plecy. Odwróciłem się w stronę KJ i podałem mu rękę.
-Siema. To co? Chcesz teraz? -pokiwał twierdząco głową. Podszedłem do barmana, którego imienia nie pamiętałem. Mimo iż mieszkam tutaj dopiero miesiąc znam tych ludzi przez Marka. On robił z nimi interesy w których ja brałem udział.
-G-boy -powiedziałem. Wskazał ręką na czarne drzwi po swojej lewej. Rzuciłem mu dziesięć dolarów i skierowałem się w ich stronę.
Wszedłem bez pukania do pokoju. Zastałem G-boy'a z jakąś dziwką, ale mało mnie to interesowało.
-Bieber we własnej osobie! Kopę lat -zrzucił z siebie półnagą dziewczynę i podszedł do mnie. Przywitaliśmy sie.
-To jest KJ, ma biały biznes* do Ciebie. Ja się zwijam dzisiaj nie pobaluje -posłałem im uśmiech i wyszedłem z pokoju wcześnie puściłem oczko dziewczynie, która obrzydzała mnie swoim wyglądem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*biały biznes -narkotyki
BTW. JUSTIN NIE JEST W MAFII
BTW. JUSTIN NIE JEST W MAFII
No i tak.
DZIĘKUJĘ ŻE W PRZECIĄGU ZALEDWIE 5 DNI LICZBA WYŚWIETLEŃ PODSKOCZYŁA AZ O 2 TYSIĄCE. WOOOW
Uwielbiam Was ♥
Jak zwykle znajdziecie mnie na asku -> http://ask.fm/FranciiBurton
Albo twitterze-> @FranciiBurton
Świetne.. <3
OdpowiedzUsuń+ Zapraszam do siebie http://swagggy.blogspot.com/2013/05/rozdzia-4.html
Jejciu .!! Kocham too i ciebie też . Czekam na kolejny rozdział . POZDRO . ;*
OdpowiedzUsuńLiczb apodskoczyla bo ostatno rozdzial czyli 12 byl wspanialy ! Tak go uwielboam ze aj <3
OdpowiedzUsuń<33333
OdpowiedzUsuńKiedy nn?
OdpowiedzUsuńodinek superr :D Kiedy nastepny ?
OdpowiedzUsuńbefuibewiudbweuigbf ♥ CUDOWNE !
OdpowiedzUsuńJdudidjhsidbsidnaosb kiedy nastepny juz nie moge sie doczekac :)
OdpowiedzUsuńSUPER <33 sjhdgffh
OdpowiedzUsuńkiEEDY NASTĘPNY. ??< 3
OdpowiedzUsuńJak zawsze sssuuupppeeerrr <3
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie moje ulubione :) <3
Kiedy następne ??? Odpisz!!! :) <3
Kooocham <3
OdpowiedzUsuńboski! <3 mam nadzieje ze Justin niedługo jej powie co do niej czuje :D czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńświetny <3 czekam na nn x
OdpowiedzUsuń/twój obrońca ♥
cudo ;d
OdpowiedzUsuń