- Ty jesteś popieprzona kobieto! Lecz się! -krzyknął Casper do naszej mamy. Ciekawa jestem czym tym razem go wkurzyła.
-Nie mów do mnie takim tonem smarkaczu! -weszłam do kuchni gdzie miało miejsce całe zamieszanie. Oparłam się o framugę i z zaciekawieniem obserwowałam rozwój sytuacji.
-Nie będziesz mi mówiła co mam robić! -Casper wstał z krzesła z takim impetem, że je przewrócił.
Ciekawiło mnie, że ojciec się nie odzywa. On zazwyczaj miał wiele do powiedzenia.
-Albo bierzesz się za robotę, albo możesz tutaj nie wracać -odparł w końcu tata. Zdziwiła mnie jego postawa, ale zachował się jak należy.
-Wy się wszyscy leczcie -widziałam jak kolor twarzy mojego brata diametralnie zmienia się na purpurowy. Casper miał problemy z opanowaniem emocji. Wystarczyło go delikatnie podirytować, a on już rzucał nożami.
-Możesz się pakować -odparła mama. Wytrzeszczyłam oczy.
-Pierdolcie się -popchnął z całej siły krzesło po raz kolejny i pobiegł na górę trącając mnie przy okazji.
-Co on znowu zrobił? -podeszłam do wysepki, podniosłam krzesło i usiadłam na nim.
-Chciał ode mnie sześćset dolarów -odpowiedział ojciec. Nie dziwie im się, że się wkurzyli. Kiedy ja proszę o pięćdziesiąt to się wkurzają.
-Na? -odparłam pytająco.
-Nie wiem Sky -powiedział. Braciszek chce tyle kasy nie mówiąc na co. No świetnie.
Usłyszałam jak coś tłucze się na schodach, a po chwili uderza na ziemię. Zobaczyłam czarną walizkę i zbiegającego za nią Caspera.
-Nara Wam - powiedział szorstko i trzasnął drzwiami.
-Mam dość -powiedziała mama. Rzuciła ścierką o blat kuchenny i poszła do sypialni.
-Dom wariatów -odrzekłam i poszłam do siebie. Rzuciłam swoją torbą gdzieś w kąt i usiadłam przy biurku. Spojrzałam na tablicę korkową i rzeczy na niej. Było tam masę zdjęć i jakiś dupereli z którymi wiązała się masa wspomnień. Moją uwagę przykuło jedno zdjęcie. Ściągnęłam je i położyłam przed sobą. Byłam na nim ja i moja dawna przyjaciółka Rose. Niestety Rose wyprowadziła się 10 lat temu do Nowego Jorku i od tamtego czasu nie utrzymywałam z nią kontaktu.
-Rose! Rose! -krzyczała mała brunetka biegnąc przez podwórku.
-I tak mnie nie znajdziesz! Na na na na -odezwał się cienki głosik blondyneczki.
-Rosie! -krzyknęła Sky zdrobniając jej imię. -Wyjdź! Mam lody! -dziewczynki uwielbiały wszystko co słodkie. Jednak za tymi słowami kryła się niespodzianka dla dziewczynki.
-Gdzie?! Gdzie?! -krzyczała biegnąc w stronę Sky i podrygując wesoło.
-KABUM! -krzyknęła malutka bruneteczka i zza jej pleców wyłonił się wąż ogrodowy. Oblała swoją przyjaciółkę. Po chwili już obie turlały się w kałuży przed domem Sky.
-Rosie! -na taras weszła niska lecz bardzo zgrabna kobieta o imieniu Lauren. Była to mama Rose.
-Kochanie musimy już iść -powiedziała śmiejąc się z obu dziewczynek. Obie dźwięcznie śmiały się do siebie nie mogąc przerwać. Mimo iż były małe znały się od pieluchy i obiecały sobie, że zamieszkają w pałacu ze swoimi ukochanymi.
-Mamo, ale ja nie chcę! -krzyknęła blondyneczka chowając się za swoją przyjaciółką.
-Kochanie wiem, ale tatuś na nas czeka -mała od razu podskoczyła i wtuliła się w swoją mamę. Jej tato mieszkał w Nowym Jorku. Pracował tam w korporacji więc Rosie widywała go tylko kilka razy w miesiącu.
-Pa Sky! -krzyknęła machając jej.
-Pa Rosie! -malutka Sky wstała z ziemi i pobiegła do kuchni do swojej mamy.
-Mamusiu, a może Rosie do nas przyjść później -zapytała unosząc swoją główkę w górę wciąż wtulając się w uda swojej mamy.
-Rosie pojechała i jej już nie będzie -do kuchni wszedł nieco starszy od Sky, jej brat Casper.
-Jak to Rosie pojechała? -mała zrobiła grymas na twarzy.
-Nie ważne kochanie. Umyj rączki bo za chwilę obiad -mama pogoniła ją do łazienki.
Tak właśnie wyglądało nasze ostatnie spotkanie. Rose wyjechała do Nowego Jorku razem z mamą i ojcem. Nie miałam jej tego za złe. Byłyśmy małymi dziećmi jednak były takie momenty kiedy tęskniłam za nią. Później zaprzyjaźniłam się z Kate i tak już zostało.
Odwiesiłam zdjęcie spowrotem na swoje miejsce patrząc na nie jeszcze przez chwilę. Westchnęłam cicho i wstałam z krzesła. Kręciłam się po pokoju nie wiedząc co mam ze sobą zrobić .
Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wzięłam go do ręki i odblokowałam ekran.
Nick: Musimy pogadać
Ja: O czym chcesz ze mną rozmawiać?
Nick: Bądź za 10 minut u Chucka wszystko Ci wyjaśnię.
Schowałam telefon do kieszeni moich jeansów i zbiegłam na dół. Ubrałam moje białe conversy i wyszłam z domu. Przeszłam przez sekretne przejście i weszłam do cukierni.
-Cześć Sky -przywitał mnie grubszy mężczyzna z zarostem. Nazywał się on Chuck. Był w połowie Włochem stąd też jego pomieszana uroda.
-Witaj Chuck -uśmiechnęłam się.
-Co moja ulubiona panienka sobie życzy? -powiedział z nonszalancją. Był przy tym niesamowicie zabawny.
-Twój specjał. Tartę jabłkową i cappucino -puścił mi oczko, a ja poszłam zająć miejsce z tyłu cukierni w boxie.
-Proszę -powiedziała Litzy, żona Chucka. Posłałam jej uśmiech i zabrałam się do konsumowania swojego deseru. Co chwilę spoglądałam w stronę drzwi oczekując Nicka.
-Hej -obok mnie pojawił się w końcu chłopak. Mruknęłam coś w odpowiedzi. Usiadł po drugiej stronie stolika.
-O co chodzi? -zapytałam z ciekawością.
-O co chodzi? -zapytałam z ciekawością.
-Zapewne widziałaś co podawałem temu kolesiowi i wiem, że zachowałem się jak dupek i masz o mnie takie zdanie po mojej kłótni z Kate, ale potrzebuję twojej pomocy -wyglądał znacznie lepiej niż rano. Jego czarne włosy były ułożone perfekcyjnie jak zawsze. Miał na sobie czarną bluzę i czarne rurki. Do tego ubrał niebiesko-biało-zielone Airmaxy. Nie to, że chłopak mojej przyjaciółki mi się podobał po prostu miał coś specyficznego w sobie co przyciągało wzrok.
-I co w związku z tym? -przechyliłam głowę na bok patrząc na niego wyczekująco.
-Powiedz mi co mam zrobić żeby ją odzyskać -spuścił głowę na dół.
-Najpierw mi wyjaśnij po jaką cholerę dealujesz -położyłam łokcie na stole i podparłam głowę o swoje dłonie.
-Brak kasy -wzruszył ramionami.
-Ty? I brak kasy? Nick proszę Cię to się kupy nie trzyma -odparłam z rozbawieniem. Co prawda mieszkał tylko z ojcem bo jego mama nie żyję, ale z tego co wiem dobrze im się powodziło. Nawet bardzo.
-Ojciec ma problemy z pracą, a ja skorzystałem z okazji -skrzywił się na samo wspomnienie.
-Nick, mam pytanie -przerwałam na chwilę patrząc w jego kierunku. Pokiwał głową dając mi możliwość dalszego mówienia -Tylko szczerze. Bierzesz? -zmieszał się. Widziałam zakłopotanie na jego twarzy.
-Tak -powiedział cicho. -Ale mogę z tym skończyć!
-Jaaaasne. Nick! To się leczy! -zbulwersowałam się.
-Shhh -przyłożył palec do ust uciszając mnie. -Bo ktoś się dowie.
-Nieważne. Musisz przestać to robić i jeśli chcesz odzyskać Kate musisz być z nią szczery -uśmiechnęłam się do niego blado.
-Ona mnie zabije -odparł z dezaprobatą.
-Chcesz ją odzyskać czy nie? Nick musisz to zrobić -poradziłam mu. Nie wyobrażałam sobie tego, że ona mogła by do niego wrócić nie znając prawdy. -Albo ja to zrobię -powiedziałam pewnie.
-Nie Sky, proszę nie. Sam to zrobię, obiecuje -mam tylko nadzieje, że to dojdzie do skutku.
-Obietnica na mały palec? Nie chce żeby ona cierpiała -wystawiłam swój mały palec u prawej dłoni w jego kierunku.
-Obiecuję i w przeciwnym razie skopiesz mi tyłek -zaśmialiśmy się oboje. Puściłam jego dłoń uśmiechając sie w dalszym ciągu.
Nagle mój telefon się zaświecił. Chwyciłam go w rękę.
Justin: Szkoda, że dla mnie nie masz tyle czasu co dla tego frajera. Baw się dobrze kochanie :* Szkoda, że nie ze mną
-Jaki on ma problem! -krzyknęłam rzucając telefonem i stolik.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Fiu fiu fiu. Wygląda na to, że z Justina niezły zazdrośnik. Hymm okaże się co dalej.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Fiu fiu fiu. Wygląda na to, że z Justina niezły zazdrośnik. Hymm okaże się co dalej.
Rosie, Rose, Rosalia -już niedługo wątek tej osoby się rozwinie i wprowadzi troszkę kontrowersji w opowiadaniu.
Chciałam dodać bohaterów jednak stwierdziłam, że jest to całkowicie bez sensu.
Jak Wam się podoba?
Jak minął Wam weekend majowy?
BTW. Dlaczego pod rozdziałem 10 jest tak mało komentarzy? Smutno mi :(
MÓJ TWITTER: @FranciiBurton :)
MÓJ TWITTER: @FranciiBurton :)
czekam na nooooowa notke ! :) a ten rozdzial jest taki asdfghksksjsjs cuuudownyy <3
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie prawie wogóle nie było Justina <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział *.* Uwielbiam Cię <3 Kiedy planujesz dodać kolejny rozdział ? :)
Odcinek super jak zawsze !!! kiedy nowy dodasz ? :>
OdpowiedzUsuńKiedy NN ? !
OdpowiedzUsuńSzkoda że taki krótki i bez JuJu -,-
Ale i tak kocham te opowiadanie ♥♥♥♥♥
Bardzo fajnie piszesz :** czekam na kolejny rozdział :)) małoo Justina było ;(( heuheuehu, sorka ze z anonimowego piszę ale zapomniałam hasła do konta na google :) mam nadzieje ze szybko pojawi się kolejna notka ^^
OdpowiedzUsuńPaulina :)) wierna czytelniczka od samego początku :)
kocham to <33 ale szkoda ,że rozdziały są takie krótkie ;cc
OdpowiedzUsuńZarąbiste .! Czekam .! Masz talent .! POZDRO . ;*
OdpowiedzUsuńboski!!! <3 nie mogę sie doczekać nn! <3
OdpowiedzUsuńkiedy dodasz nowy? możesz jak najszybciej?
OdpowiedzUsuńMnie mam pojęcia dlaczego tak mało bo rozdział zajebisty tak jak z reszta wszystkie :3 czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńKocham cię ! dziękuje ci za to że to piszesz ! masz ogromny talent ; ) cierpliwie czekam nanastępny
OdpowiedzUsuńKiedy następny juz nie moge sie doczekac !!! :)
OdpowiedzUsuńNo kiedy następny rozdział ??
OdpowiedzUsuńomg omg boski rozdział, weny życzę. czekam na nn ♥
OdpowiedzUsuńOmg. Boski rozdział <3
OdpowiedzUsuńPowinnaś się cieszyć że w ogóle jakieś są a nie narzekać ze mało...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. i może trochę dłuższy ?
Super jak zawsze BOSKI <3
OdpowiedzUsuńI Love it !! Kiedy następny ? :**
OdpowiedzUsuńZamalo justina :////
OdpowiedzUsuń