Zaczęłam przesuwać palcem po dotykowym ekranie mojego telefonu w celu wybrania numeru do Justina. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam aż z drugiej strony usłyszę jego głos, głos, który tak bardzo kochałam. Pierwszy sygnał... cisza, drugi... cisza, piąty... cisza. Nie minęło trzydzieści sekund, a ja znowu wybrałam jego numer. Z nerwów zaczęłam obgryzać paznokcie co według mnie było bardzo niehigieniczne. Kiedy po raz setny usłyszałam automatyczną sekretarkę, rzuciłam telefonem o podłogę. O dziwo nie rozpadł się. Usiadłam na łóżku przytupując nogą, ręce wplotłam we włosy i kręciłam głową na boki. Wstałam szybko z miejsca i zbiegłam na dół do salonu. Wzięłam w ręce swojego laptopa i zaczęłam wyszukiwać wiadomości na temat włamania. Wszędzie pisało to samo.. zrezygnowana odłożyłam laptopa i chodziłam gorączkowo z kuchni do salonu. Pewnie gdyby to że mój brzuch się odezwał, wydeptałabym dziurę w podłodze. Otworzyłam lodówkę jednak nie zobaczyłam nic sensownego do zjedzenia. Nie dlatego, że lodówka była pusta, raczej dlatego, że nie mam żadnych nowych wiadomości od Justina. Usłyszałam stłumiony dźwięk telefonu domowego.
Chwyciłam szybko słuchawkę do ręki.
-Sky! Możesz mi powiedzieć dlaczego twój telefon nie odpowiada? -usłyszałam głos matki zza słuchawki.
-Przepraszam mamo rozładował mi się pewnie -powiedziałam pośpiesznie.
-Trzymasz się? -zapytała bardziej łagodnym tonem.
-Tak mamuś, ale przepraszam Cię muszę kończyć ktoś puka do drzwi -odłożyłam słuchawkę. Skłamałam, wiem. Pobiegłam na górę poskładać swój telefon. Włączyłam go szybko, wydawało mi się, że to trwa całą wieczność. Kiedy na ekranie pojawiło się wprowadzanie kodu pinu, wpisałam go szybko i dalej oczekiwałam aż aplikacje się załadują. Nic. Zero wiadomości, zero połączeń.
Justin:
Jechałem autem z zawrotną prędkością. Mój telefon wibrował kila razy jednak nie miałem zamiaru go odbierać. To pewnie moja matka, oglądała już wiadomości. Złapali Marka, ja uciekłem. Myślałem, że się nie wywinę, ale wyszło z tego tylko kilka siniaków i rana na policzku. Skręciłem gwałtownie w lewo, a później w prawo wyprzedzając jedną z ciężarówek, która swoją drogą niemiłosiernie się wlekła.
Przejechałem przez granice Los Angeles. Teraz muszę pojechać do domu poskładać myśli i jadę do Fresno sprzedać to gówno, które przyprawiło mi masę kłopotów. Przejechałem przez Los Angeles, które swoją drogą nie było aż tak bardzo zatłoczone. Wjechałem w osiedle w którym znajdował się mój dom. Zwolniłem widząc podjazd. Skierowałem się autem do garażu i wysiadłem. Popychając boczne drzwi wszedłem do domu.
-Justin -usłyszałem cichy głos mojej mamy.
-Cześć mamo -krzyknąłem. Po chwili znalazłem się ramionach drobniutkiej kobiety.
-Nawet nie wiesz jak się martwiłam -szepnęłam w moją klatkę piersiową. Zdziwił mnie jej gest, ale po chwili sam wtuliłem twarz w jej włosy szepcząc, że nic mi nie jest.
-Pokaż się -chwyciła moją twarz w swoje dłonie i zaczęła oglądać ranę. -Chodź przemyjemy to i zakleimy -ruszyła w stronę kuchni. Poszedłem w jej ślady i usiadłem na krześle barowym.
Moja mama wyciągnęła przenośną apteczkę, już po chwili polewała moją ranę wodą utlenioną. Skrzywiłem się czując jak zaczyna piec. Przetarła ją delikatnie gazą i zakleiła plastrem.
-Wyglądam jak Nelly -powiedziałem patrząc na swoje odbicie w lustrze na co ona się tylko zaśmiała. Szybko udałem się do swojego pokoju na piętrze. Wyciągnąłem z szafy czyste bokserki, czarną koszulkę ściętą w serek i czarne spodnie zwężane w nogawkach. Wskoczyłem pod prysznic i wymyłem się swoim cytrusowym żelem. Przejechałem ręką po ramieniu i od razu tego pożałowałem. Siniaki strasznie bolały. Były koloru ciemnofioletowego. Umyłem włosy i wyszedłem z kabiny. Wytarłem się ręcznikiem i wysuszyłem włosy. Ubrałem się szybko i wyszedłem z łazienki. Chwyciłem do ręki mojego Rolexa i zapiąłem go na moim lewym nadgarstku. Założyłem swoje czarne Ray-Bany i byłem gotowy do wyjścia. Na nogi wciągnąłem jeszcze czarno-czerwone Supry i zbiegłem po schodach.
-Jadę do Fresno -krzyknąłem na wychodne. Wsiadłem do auta i odpaliłem je. Po kilkunastu minutach jechałem już autostradą prowadzącą do Fresno. Kiedy dotarłem na miejsce do warsztatu Colorado, wysiadłem z auta i udałem się w stronę wejścia.
-Proszę, pan Bieber w samej osobie -podszedł do mnie i klepnął po plecach. -Widzę, że chociaż z Ciebie będą ludzie. Co masz dla mnie? -uśmiechnął się wycierając ręce o jedną ze szmat. Colorado prowadził warsztat samochodowy, który był jego przykrywką. Tak naprawdę mieścił się tutaj mały magazyn do którego skupował łupy na przykład ode mnie tylko by sprzedać je z nadwyżką.
-iPhony, Macbooki i inne pierdoły -powiedziałem podchodząc do bagażnika
-Dawaj -machnął ręką. Zacząłem wynosić z bagażnika kartony i ustawiać je w pomieszczeniu.
-Ile za to chcesz? -spytał, tradycyjnie żując wykałaczkę.
-Piętnaście -powiedziałem. Wyciągnął swój sejf i zaczął odliczać banknoty studolarowe.
-Łap -rzucił mi zwitek pieniędzy. -Kolejnym razem poproszę o coś konkretniejszego Bieber - splunął. Pokiwałem głową i machnąłem na odchodne dłonią. Wsiadłem do swojego samochodu i pojechałem w stronę LA. Ciekawi mnie co u Sky. Telefon!. Wziąłem go w dłoń i odblokowałem ekran na którym widniało zdjęcie Sky. Zobaczyłem 36 nieodebranych od niej połączeń i 13 wiadomości. Martwiła się. Pisała żebym dał jakiś znak życia, cokolwiek. Zrobię jej niespodziankę. Jechałem ulicami miasta aniołów w celu znalezienia jakiejś otwartej kwiaciarni. Było już grubo po dziewiątej wieczór. Zjechałem na parking widząc napis Flowers. Wyskoczyłem z auta i udałem się do środka.
-100 róż poproszę -nie wiem co mi odbiło, ale poczułem, że muszę jej to jakoś wynagrodzić. Zależało mi na niej i to cholernie. Zrobię wszystko żeby była moja.
-Widzę, że ktoś tutaj jest zakochany -uśmiechnęła się do mnie starsza kobieta. Zawołała do siebie pomocnice i zaczęły związywać moje zamówienie. Byłem pod wrażeniem. Nie wyglądało to tak banalnie jak mogło by się zdawać.
-To będzie tysiąc trzysta dwadzieścia dolarów -podałem jej kwotą dodając mały napiwek. Wziąłem w ręce nie mały bukiet i udałem się do samochodu. Z lekkim trudem wpakowałem kwiaty do środka i sam usiadłem za kierownicą. Nie mogę doczekać się aż ją zobaczę.
Sky:
Siedziałam przed telewizorem oglądając jakieś durne programy. Co mnie obchodzi, że Snooki znowu pokazała swoje miejsce intymne, albo, że Pauly D nie przeleciał dzisiaj żadnej laski. Czekam na wieści od Justina. Mój telefon nie odzywał się przez cały dzień i miałam ochotę go podeptać i poskakać po nim, jednak nie mogłam tego zrobić. Wzdychałam ciężko. Cały dzień nic nie jadłam z wyjątkiem jednego jabłka i dwóch ciastek owsianych. Nerwy zjadały mnie od środka, a w głowie tworzyły się co raz to nowsze historie. Miałam nadzieje, że tylko go nie złapali albo że nie leży w szpitalu lub co gorsza pobity w jakimś rowie.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Dziwne, kto przychodzi do kogoś o takiej porze. Podeszłam wolnym krokiem w ich stronę. Spojrzałam przez wizjer jednak dostrzegłam tam tylko masę kwiatów. Moje oczy rozszerzyły się na ten widok. Przekręciłam klucze w drzwiach. Otworzyłam powoli drzwi.
-Tak? -szepnęłam niepewnie.
-Skylar Grey? -zapytał się mnie jak przypuszczam mężczyzna znajdujący się za tym ogromnym bukietem.
-Tak -odpowiedziałam niepewnie.
-Przesyłka dla pani -bukiet przybliżył się w moja stronę.
-To jakaś pomyłka -powiedziałam nie dowierzając.
-Zapewniam panią, że nie -wzięłam jakimś cudem kwiaty w ręce i zaciągnęłam się ich zapachem. -Mam gdzieś podpisać? -zapytałam podnosząc głowę do góry. Zamarłam..
-Cześć Sky -zobaczyłam ten uśmiech, te oczy.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Musicie czekać AHHHHHH! Jednak nie liczcie na zbytnie happy-endy bo kto wie co Colorado wymyśli następnym razem :D
PODOBA SIĘ? TO KOMENTOWAĆ!
BTW. TRZYMAJCIE ZA MNIE KCIUKI! OD JUTRA MAM EGZAMINY !
Follow me od Twitter : @FranciiBurton
Suuuuuuuper chcę więcej
OdpowiedzUsuńJejku, ale Justin jest słodki : 3
OdpowiedzUsuńo matko ahajshshahshhamaskksjsahajshduakajsuajbsghdns TRZYMAM ZA CB KXIUKI BD DB ;)) A RODZUAL CUUUDOWNY ;))
OdpowiedzUsuńTrzymam za cb kciuki ♥♥♥
OdpowiedzUsuńAle w Takim momencie przerwac !!!
KONIECZNIE CHCĘ NASTĘPNY , JESTEŚ NIESAMOWITA I TO MÓWIĘ TERAZ DO CB , ALE OPOWIADANIE TEZ JEST WSPANIAŁE , KOCHAM TO ♥♥♥♥
ojeju *0* świetne czekam na nn xx
OdpowiedzUsuń@zxcvre
Omomomomom *.*
OdpowiedzUsuńNw co napisać...
Jednym słowem ZAJEBISTY *o*
no nie! czemu w takim momencie !!??:D nie mogę sie doczekać nn!! kiedy będzie ? :D
OdpowiedzUsuńUsiadłam i za jednym razem przeczytałam wszystko. Masz talent dziewczyno. Piszesz cudownie i kocham to opowiadanie ;D czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńpo prostu .. awesome ! <3 dziękuję
OdpowiedzUsuńDlaczego w tym momencie ?! Rozdział cudowny *,* Czekam nn ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia, spóźnione, ale jeszcze dwa dni ;)
ja już czekam na nn :3
OdpowiedzUsuńNIE MOGE DOCZEKAĆ SIE NASTEPNEGO ROZDZIAŁU *O*
OdpowiedzUsuńNO DLACZEGO W TAKIM MOMENCIE, UGHHH. jak mogłaś? *chlip chlip* ale serio myślałam, że justina złapali. na szczęście tak się nie stało, uff. proszę informuj mnie o nowych rozdziałach <3 / @swaggiepassie
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział czekam na nastęny :3
OdpowiedzUsuńNiee noo !! jak mogłaś skończyć w takim momencie ?! xDD
OdpowiedzUsuńOdcinek super . Czekam na nastepny:D
Yesterday, while I was at work, my sister stole my iphone and tested to see if it can survive a twenty
OdpowiedzUsuńfive foot drop, just so she can be a youtube sensation. My iPad is now destroyed and she has 83
views. I know this is totally off topic but I
had to share it with someone!
My web page - tusze
Kiedy następny . błagamy daj kolejnu rozdział *.*
OdpowiedzUsuń