Od czasu wagarów Justin się do mnie nie odzywa. Chodzi podminowany, a kiedy tylko mnie widzi ucieka wzrokiem w inną stronę. Wyglądał gorzej niż zawsze, pod oczami miał fioletowe cienie, które bez skutku próbował zamaskować fullcapem. Chodził przygarbiony trzymając ręce w kieszeniach spodni. Nie wiem co się z nim działo, zachowywał się inaczej.
-Słuchaj mam do sprzedania kilka fantów, wchodzisz w to? -usłyszałam za rogiem głos, który na pewno należał do Justina.
-No nie wiem Bieber, zależy skąd to masz.. -odpowiedział mu chłopak. Postanowiłam się nie wychlać. Nie podsłuchuje cudzych rozmów, ale..
-Mniej wiesz lepiej śpisz -zakpił. -Chcesz czy nie? Krótka piłka -Justin handluje narkotykami? Nie, to na pewno nie to.
-Ile? -zapytał chłopak.
-Stała stawka -przysłuchiwałam się uważnie temu co mówią. Przez głowę przelatywało mi tysiąc myśli na minutę.
-Stoi. Masz to przy sobie? -przymknęłam oczy na chwilę chcąc poukładać to sobie w głowie. Próbowałam wyciągnąć jakiś racjonalny wniosek, ale nici z tego. Wspominał, że pracuje, ale nie myślałam, że w taki sposób.
-Bądź o siedemnastej na Sunset Boulevard przy fontannie -usłyszałam jeszcze ciche mruknięcie "ok", a po chwili kroki w moją stronę. Szybko pobiegłam do łazienki. Złapałam w ręce swoją głowę i kręciłam nią na boki. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. Przecież on nie mógł się zajmować takimi sprawami, jest na to za inteligentny. Boże Sky przestań się łudzić.
Wyszłam z łazienki i udałam się w stronę sali od biologii. Usiadłam w swojej ławce, wyciągnęłam podręcznik i czekałam aż pojawi się pani Mill.
-Moi drodzy dzisiaj wyjątkowo się wami nie zajmę ponieważ mam do zrobienia projekt z Alexandrą na konkurs. Więc proszę was o wyrozumiałość i ciszę -powiedziała. Ucieszył mnie fakt, że nie będę musiała uczyć się genetyki, która swoją drogą niezmiernie mnie nudziła. Wyciągnęłam z torby słuchawki i podłączyłam do swojego iPhona. Usłyszałam pierwsze takty piosenki You me at six i odpłynęłam. Obudził mnie dzwonek na przerwę. Nie możliwe jest to, że przespałam całą lekcje.
Podeszłam do swojej szafki i ze złością wrzucałam do niej książki. To była moja ostatnia lekcja więc nie muszę się już więcej męczyć.
-Boże Sky co ci jest? -u mojego boku pojawiła się uśmiechnięta Kate.
-Życie to gówno -odburknęłam ze złością. Nie wiem co we mnie wstąpiło, to przez tą drzemkę.
-Jakoś nie mam ochoty być w pobliżu Ciebie kiedy ciskasz we wszystkich żyletkami -odwróciła się i poszła w stronę Nicka. Bywa.
Trzasnęłam blaszanymi drzwiczkami szafki i udałam się w stronę wyjścia. Popchnęłam je z całej siły przy okazji uderzając Jareda. Jakoś nie bardzo zrobiło mi się go żal więc poszłam dalej nawet go nie przepraszając.
Szłam ulicą, słońce przygrzewało mi w głowę, a ja uporczywie kopałam kamyka. Złość uwalniała się ze mnie na każdy możliwy sposób. Miałam ochotę podejść i uderzyć z pięści w ścianę, ale wiem, że nie skończyło by się to dla mnie dobrze. Nagle poczułam uderzenie i upadłam na ziemię. Nie mogłam otworzyć oczu, a tym bardziej nic powiedzieć. Byłam całkowicie bezwładna. Ktoś panicznie mnie przepraszał i mówił moje imię, ale za bardzo szumiało mi w głowie żeby skojarzyć głos tej osoby. Poczułam jak się unoszę, a za chwilę ktoś, kładzie mnie na czymś miękkim. Po chwili całkowicie odpłynęłam.
Rozchyliłam lekko oczy i ujrzałam niebieski sufit. Z pewnością nie znajdowałam się u siebie w domu. Przechyliłam głowę w bok i od razu tego pożałowałam. Czułam niemiłosierny ból, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Sky.. -słyszałam delikatny głos. Rozchyliłam bardziej powieki, a przede mną ukazała się postać chłopaka. Kiedy obraz mi się wyostrzył zorientowałam się, że to Justin. Podniosłam z trudem jedną rękę i przyłożyłam do głowy z nadzieją, że jakoś to pomoże.
-Co się stało? -szepnęłam prawie niesłyszalnie.
-Pędziłaś jak burza i wpadłaś na mnie -próbowałam przywołać ten obraz w mojej głowie jednak całe starania poszły na marne.
-Nie ruszaj się. Nabiłaś sobie niezłego guza -powstrzymał mnie kiedy miałam wstawać.
-Dzięki, ale nie potrzebuje twojej pomocy -powiedziałam z wyrzutem i odtrąciłam jego rękę -Która godzina?
-Dochodzi siedemnasta -powiedział.
-Nie miałeś się o siedemnastej z kimś spotkać? -wypaliłam bez zastanowienia i za chwile tego pożałowałam. Chłopak spiorunował mnie wzrokiem.
-O czym ty mówisz? -próbował zachować pozory jednak marnie mu to wychodziło.
-Nieważne -chciałam skończyć ten temat jak najszybciej się dało.
-Nie, odpowiedz mi na pytanie. Chyba, że wolisz spędzić ze mną więcej czasu bo i tak to od Ciebie wyciągnę -powiedział szorstko.
-Idź do tego chłopaka bo jeszcze nie dostanie swojej działki, a ludzie którzy są w nałogu i nie dostaną tego, czego chcą potrafią robić złe rzeczy -popatrzył się na mnie jak na kompletną idiotkę po czym wybuchnął śmiechem. Nie rozumiałam jego zachowania.
-Co ty myślisz, że ja jestem w jakieś mafii i sprzedaje dragi? -nie odpowiedziałam nic, a on zaczął się jeszcze bardziej śmiać. -Sky nawet ja bym na to nie wpadł
-To co miały znaczyć słowa "Stała stawka", "Mniej wiesz lepiej śpisz" co? -popatrzyłam na niego pytająco, a wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił.
-Mniej wiesz, lepiej śpisz Sky -oparł swoje ręce o kolana splatając palce. Patrzył się mi prosto w oczy, a ja nie mogłam rozczytać co się w nich kryje.
-Idę do domu -szybko wstałam z jego łóżka, ale za raz po tym zakręciło mi się w głowie. Poczułam dłonie na swojej tali, które za chwilę strąciłam. -Daruj sobie -mruknęłam ozięble. Nie chce łaski z jego strony, jeśli on nie chce podtrzymywać relacji i mieć ze mną coś wspólnego nie będę się starała za dwoje.
-O co ci chodzi? -podniósł ręce do góry tym samym mnie puszczając ze swoich objęć.
-O co mi chodzi?! Ty się pytasz o co mi chodzi? To ty się nie odzywasz do mnie od czterech pieprzonych dni, a ja nie wiem co takiego zrobiłam -krzyknęłam z dezaprobatą.
-Nie wiedziałem, że liczysz dni -uśmiechnął się do mnie.
-Wal się Bieber -podeszłam w stronę drzwi.
-Odwiozę Cię -zaproponował.
-Oh nie wysilaj się -machnęłam ręką ironizując.
-Boże jaka Ty jesteś uparta -podszedł do mnie, jedną rękę położył w połowie moich pleców, a drugą pod kolana i mnie podniósł.
-Mogę wiedzieć co ty robisz? -popatrzyłam na niego spod byka.
-Niosę Cię, nie widać -odparł chamsko.
-Puść mnie, umiem chodzić -zaczęłam się wyrywać na co on wzmocnił swój uścisk.
-W to nie wątpię. -mruknął. -Do jasnej cholery Sky! Przestań się wiercić! Za chwilę oboje zlecimy z tych schodów -krzyknął mi w twarz.
-To mnie postaw na ziemię -odparłam. Po chwili poczułam grunt pod nogami. Jednak nie dane mi było iść samej bo za chwilę ręka Biebera oplotła mnie w pasie. Westchnęłam i kontynuowałam drogę do wyjścia. Podeszliśmy do drzwi samochodu od strony pasażera, Justin otworzył je i ulokował mnie w środku zapinając moje pasy. Czułam się jak dziecko. Sam po chwili wsiadł za kierownice i odpalił samochód. Mimo iż od mojego domu dzieliły mnie tylko dwie przecznice, to i tak Justin wolał jechac autem. Nie wiem co on ma w głowie. Raz zachowuję się jak kompletny dupek, a za chwilę jest miły i czuły. Popatrzyłam na niego, skupiał się na jeździe, jego ręce były napięte ukazując mięśnie. Twarz nie wyrażała żadnych emocji oprócz tego, że co chwilę zaciskał szczękę. Miał na sobie białą koszulkę i czarne rurki, które tradycyjnie opadały mu z pośladków. Na jego nadgarstku widniał złoty Rolex. Sam niedawno mówił, że kiedyś mu się nie powodziło więc skąd teraz ma tyle pieniędzy na tak drogie rzeczy. Obserwowałam go do końca jazdy, a on ani razu nie odwrócił się w moją stronę.
Po chwili zatrzymaliśmy się pod moim domem. Nie zdążyłam jeszcze otworzyć drzwi, a Justin już był obok mnie. Stanęłam na podjeździe, a on chwycił mnie w pasie prowadząc w stronę drzwi. Nacisnęłam na klamkę jednak okazało się, że są zamknięte. Wyciągnęłam klucze z torebki i po chwili znaleźliśmy się w holu. Na półce obok mojego i Caspera zdjęcia znalazłam karteczkę
"Kochanie, ja wraz z ojcem pojechaliśmy do babci do Nevady ponieważ ciocia Susan nie daje sobie rady, a moja mama ma się co raz gorzej. Wrócimy w środę po weekendzie. Casper w tym czasie pojechał ze swoimi kumplami pod namioty. Mam nadzieje, że nie masz nam tego za złe i dasz sobie rade. Mama "
Świetnie. Zostawili mnie samą na bity tydzień w domu. Może i mam to osiemnaście lat, ale i tak nie lubiłam zostawać sama.
-Cudownie! -krzyknęłam. Justin odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco. -Zostawili mnie samą na tydzień w domu.
-Każdy normalny nastolatek cieszyłby się z tego powodu- powiedział.
-To ja najwidoczniej nie jestem normalna. Nieważne, napijesz się czegoś? -zaopiekował się mną jednak więc nie będę dla niego aż taka chamska.
-Masz może czekoladę? -W tym samym momencie spostrzegłam, że rodzice wykupili pół supermarketu.
-Owszem. Z bitą śmietaną? -sama chętnie napiję się czegoś gorącego a za razem słodkiego.
-Poproszę -usiadł przy wysepce dokładnie na tym samym krześle z tej samej strony co ja zazwyczaj.
-Możesz mi więc powiedzieć o co Ci chodziło przez te cztery dni? -wyciągnęłam z szafki czekoladę, wrzuciłam ją do garnka czekając aż się roztopi.
-Serio Cię to interesuje? -patrzyłam jak czekolada powoli się topi.
-Tak -wyciągnęłam z lodówki mleko, odpowiadając mu przy tym.
-Pozwolisz, że odpowiem Ci na to kiedy już skończysz -oznajmił. Rzecz biorąc miał rację. Uporałam się szybko z czekolada i gestem zaprosiłam go do salonu. Usiedliśmy na kanapie bokiem tak, aby mieć siebie naprzeciw.
-Po tym jak totalnie się rozkleiłem przy Tobie czułem się dziwnie. Jakaś tajemnicza energia powstrzymywała mnie przed tym, żeby się do Ciebie zbliżyć. Pierwszy raz o kimś z tym rozmawiałem i rozmawiam. Nie miałem wcześniej wielu przyjaciół jedynie Chaza i Ryana. W szkolę też nie byłem jakiś za bardzo lubiany, ludzie zazwyczaj przechodzili obok mnie obojętnie. Czasami mieli ze mną jakiś problem za co dostawałem po twarzy całkiem bez powodu. -zakryłam dłonią usta -Chcesz wiedzieć jak pracuję? Ale musisz mi obiecać jedno, jak już się dowiesz nie powiesz tego nikomu i nie odwrócisz się ode mnie. -pokiwałam twierdząco głową -Obietnica na mały palec? -wystawił swój mały palec dłoni w moja stronę. Zaśmiałam się pod nosem i złączyłam swój palec z jego. -Jestem złodziejem. -otworzyłam szeroko oczy -To nie jest tak, że jestem w jakiejś mafii czy coś podobnego. Po prostu razem z kumplem od dwóch lat robimy napady na hale ze sprzętem i sprzedajemy na czarnym rynku -potarł ręką kark co oznaczało, że nie na rękę jest mu mówić o takich sprawach. Próbowałam poukładać to sobie wszystko w głowię, ale jakoś nie mogłam. Stanęłam na równe nogi i zaczęłam chodzić w te i we wte.
-Ty mówisz poważnie? -popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Pokiwał twierdząco głową.
-Gdybyś nie miała pieniędzy na edukacje, życie w dobrych warunkach i ubrania to co byś zrobiła na moim miejscu? Tak wiem, pewnie odpowiesz, że poszłabyś do pracy ale widzisz nie zawsze znajdziesz taką w której umiałabyś się odnaleźć -westchnął. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, zatkało mnie.
-Mam rozumieć, że już czas na mnie? -wstał z fotela.
-Nie, zostań. Proszę -usiadłam obok niego. Patrzyłam się prosto w jego czekoladowe oczy. Widziałam w nich niepewność, smutek pomieszany ze szczęściem i w pewnym sensie ból. Położyłam swoją dłoń na jego dłoni. Patrzyliśmy się sobie w oczy dobre kilka minut. Nagle poczułam łzy spływające po moich policzkach. Nie próbowałam ich nawet wytrzeć. Poczułam ciepło na policzku. Justin ocierał moje łzy. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe, a po chwili wtuliłam się w niego mocno. Zrozumiałam jak ciężko mu było i zapewne jest do dnia dzisiejszego. Czułam jak jego klatka piersiowa unosi się i opada w dół. Poczułam woń jego perfum, które od razu mnie urzekły. Żadne z nas nie widziało potrzeby odezwania się. Po prostu on, ja i więcej nie było potrzeby.
-Przepraszam Sky.. -szepnął mi do ucha.
_____________________________________________________________________________________
No i takim oto sposobem mamy rozdział 4.
Na moim blogu jest nowy post na który również Was zapraszam ->
http://francescaburton.blogspot.com/
świetny blog. Bardzo mi się podoba. Czekam na następne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńkiedy będzie następny rozdzaiał? Naprawde cudowne jest to opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńświetny blog, omg. Justin jest taki słodki ;) czekamy na następny
OdpowiedzUsuńFajny blog,fajnie piszesz i z niecierpliwością czekam na następny rozdział . ;)
OdpowiedzUsuńkońcówka jest słodka... czekam na NN <3 ~~ Claudiaa95 ♥
OdpowiedzUsuńKońcówka najlepsza :D:D Kiedy będzie nastepny rozdział ?
OdpowiedzUsuńKurde, nie spodziewałam się tego, że on jest złodziejem O_O
OdpowiedzUsuńCzekam już na następny : )
Dawaj dalej : 3
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział ????
OdpowiedzUsuńMegaaa !! Bardzo mi się podoba :D Pisz dalej !
Całe opowiadanie ma sens i chcę więceeejj !
Co ile tak około bedziesz dodawać rozdziały ? ?:)
Powinnaś wydać książkę ; )
OdpowiedzUsuńświeeetne . czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuń