środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 2

Wchodząc do domu z tego wszystkiego trzasnęłam drzwiami na co skrzywiłam twarz. Wiedziałam, że za chwilę moja mama będzie miała o to do mnie pretensje. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. W domu było cicho, za cicho.
-Mamo?Tato?Casper?- krzyknęłam na cały dom.
-Zatkaj się. Starych nie ma pojechali na zakupy- odkrzyknął mi Casper ze swojego pokoju. Przynajmniej nie będę musiała się denerwować tym, że mojej mamie znowu coś nie pasuje. Miała w zwyczaju krzyczeć na mnie o byle co. Najmniejszy ruch, jeden nie pomyty kubek czy po prostu wyjście z domu bez uprzedzenia były dla niej końcem świata. Miałam czasami dość jej zbędnego gadania, ale co mogłam zrobić? Nauczyłam się przechodzić obok tego obojętnie.
-Casper ja rozumiem, że można posiedzieć chwilę na utrzymaniu rodziców, ale ty masz 22 lata! Wziął byś się za życie! Zachowujesz się gorzej niż dziecko. Czy wpisanie w google jednego głupiego hasła by poszukać jakiejkolwiek pracy jest takie trudne?- rzuciłam się na niego z oskarżeniami tylko dlatego, że siedział na kanapie oglądając jakieś durne programy zamiast wziąć sprawy w swoje ręce.
-Młoda odbij nie chce mi się z Tobą gadać- rzucił przez ramię zupełnie mnie ignorując.
-Ja w porównaniu do Ciebie się edukuję i próbuję zrobić cokolwiek ze swoim życiem. Cieszę się, że nie jestem takim nieudacznikiem jak ty- czekałam na odzew z jego strony, ale najwidoczniej się przeliczyłam. Poszłam na górę do swojego pokoju i od razu włączyłam laptopa. Facebook, Twitter, Facebook, Twitter -tak upływał mi każdy dzień. Nie byłam w nastroju żeby skupić się na nauce. Wolałam już bezczynnie gapić się w sufit.

Nazajutrz obudziłam się w beznadziejnym humorze nawet słońce za oknem niezmiernie mnie denerwowało. Zgarnęłam pierwsze lepsze ciuchy i bieliznę z szafki i udałam się do łazienki. Z racji tego, że humor mi nie dopisywał namalowałam na moich oczach grube kreski eyelinerem. Miałam w zwyczaju tak robić kiedy nie czułam się dobrze.
Po toalecie spakowałam wszystko do czarnej oćwiekowanej torby i zeszłam po schodach do kuchni.
-Sky co chcesz na śniadanie?- zapytałam mnie mama przez ramię ciepło się do mnie uśmiechając.
-Kanapkę z kotem, a najlepiej z psem- warknęłam jakby sama do siebie. Kiedy byłam zła mówiłam głupoty.
-Z czym kanapkę?
-Z serkiem nie wiem mamo, obojętne mi to- opadłam na krzesło przy wysepce i otworzyłam swojego Macbooka. Nic ciekawego nie znalazłam w internecie więc zamknęłam go spowrotem.
-Proszę- powiedziała mama stawiając przede mną kanapki i sok pomarańczowy.
-Ta dzięki-mruknęłam bez wyrazu. Jak najszybciej zjadłam śniadanie i udałam się do wyjścia. Ubrałam swoje czarne conversy i wyszłam z domu. Pomimo okularów na nosie, światło słoneczne i tak mnie denerwowało.
Kiedy doszłam już do szkoły, popchnęłam drzwi tak, że obiły się o ścianę z drugiej strony.
Podeszłam do swojej szafki, wpisałam kod i zaczęłam wyciągać potrzebne mi książki.
-Ktoś dzisiaj nie w humorze- usłyszałam obok siebie. Odwróciłam głowę w prawą stronę, kiedy zobaczyłam kto stoi obok mnie, zamknęłam z hukiem szafkę i uderzyłam w nią głową.
-Panie Boże daj mi cierpliwość żebym go nie zabiła- powiedziałam pod nosem. -Chcesz coś konkretnego Jared czy przyszedłeś tutaj po to żeby mnie wkurzyć?- Jared był szkolnym kujonem, który potrafił się przyczepić do Ciebie i łazić za tobą cały dzień.
-Jak tam u Ciebie Skylar?- nienawidziłam kiedy ktoś, zwracał się do mnie pełnym imieniem. -Widzę, że panienka Grey coś nie w humorze- zaśmiał się kładąc swoją rękę na moim ramieniu. Coś mnie w nim odrzucało. Nie chodzi o to, że się uczył czy coś po prostu był.... obrzydliwy.
-Weź tą łapę z mojego ramienia jeśli chcesz dzisiaj chodzić wyprostowany- strzepnęłam jego rękę i poszłam przed siebie.
-Skylar myślę, że codziennie rano powinnaś pić melisę- a ten dalej swoje. Gdyby tylko chciała mogłabym mu powiedzieć kilka słów i upokorzyć go przed całą szkołą, ale nie mam tego w zwyczaju.
-A ja myślę, że jeśli nie zamkniesz swojej odrutowanej jadaczki to za chwilę możesz w nią dostać- uśmiechnęłam się do niego wrogo i szłam dalej przed siebie.
-Lubię kiedy jesteś taka hymm...groźna- wyseplenił.
-JARED!- krzyknęłam momentalnie stając w miejscu. W tym momencie wszyscy zwrócili swoje spojrzenia na mnie. Tak, po prostu świetnie.
-Wiesz, kiedy dziewczyna mówi Ci żebyś się od niej odczepił to znaczy... żebyś to zrobił. No chyba, że przez resztę dnia chcesz towarzyszyć nam obojgu? -nie wiem skąd nagle pojawił się Justin. Jared od razu znieruchomiał i szybko oddalił się na bezpieczną odległość.
-Dzięki -wymusiłam uśmiech i już chciałam iść dalej kiedy usłyszałam:
-Za tego dupka i tak się odwdzięczę -czy on jeden nie może mi dać spokoju?
-Czyżby? -podniosłam jedną brew do góry patrząc na niego wymownie.
-Wiesz,  ja nie rzucam słów na wiatr- podszedł do mnie i staną twarzą w twarz.
-Dupek -zakpiłam mu prosto w usta.
-Suka -mówił to patrząc prosto w moje oczy.
-Kutas -miałam nadzieje, że już sobie odpuści.
-Dziwka -dobra, teraz przeholował. Uderzyłam go w policzek z otwartej ręki i poszłam do klasy.
Rozumiem, że można się wyzywać, ale nazwanie mnie dziwką było szczytem szczytów.
Usiadłam w ostatniej ławce nie zwracając uwagi na innych. Miałam teraz lekcje angielskiego z Andersonem co szczególnie mi nie przypadło do gustu. Nie dość, że koleś jest stary to jeszcze zgrzybiały i jedzie od niego alkoholem na milę.
Omawialiśmy właśnie jedną z lektur, której nawet nie tknęłam.
-Grey, może łaskawie zajmiesz się lekcją zamiast rysować jakieś głupoty w zeszycie?- spojrzałam na niego spod byka i już miałam obdarzyć go jakąś ciętą ripostą kiedy on mnie uprzedził. -Nie chce słuchać twoich tandetnych wymówek Skylar, po prostu weź się do roboty. Nie mogę uwierzyć w to, że tak bardzo się popsułaś -nie wiem dlaczego on się mnie tak uczepił. Siedziałam na lekcji, raz na jakiś czas mu odpyskowałam i to wszystko. Jest moim nauczycielem dopiero drugi rok, a już potrafi stwierdzić, że się zmieniłam. Może mu już odbija przez ilość alkoholu wypijanego codziennie.

Właśnie byłam w drodze na stołówkę kiedy usłyszałam za sobą głos Kate.
-Znasz tego nowego i nawet mi nie powiedziałaś?! -krzyknęła mi wprost do ucha.
-Kate po pierwsze nie drzyj mi się do ucha bo nie jestem głucha, a po drugie skąd takie przypuszczenie, że go znam? -mimo iż jest moją przyjaciółką, czasami jest naprawdę irytująca.
-Cała szkoła o Was gada! Para roku i tak dalej -no świetnie. Nie dość, że rano przyczepił się do mnie idiota, później miałam starcie z Bieberem to jeszcze dowiedziałam się, że z nim jestem.
-Aha -mruknęłam tylko i szłam dalej.
-I ty tak swobodnie sobie idziesz?! Dziewczyno! On jest najprzystojniejszym chłopakiem w szkole poza Nickiem! -Od ponad roku Kate spotykała się z Nickiem. Szczerze? Byli niesamowicie dziwną parą.
-Może i jest przystojny za to jest chamski i bezczelny -odpowiedziałam jej. W sumie nie wiele wiedziałam o nim, ale mogłam stwierdzić te dwie najprostsze rzeczy.
Nie słuchałam co do mnie mówiła, nie miałam na to najmniejszej ochoty. Na drugie śniadanie wzięłam tylko budyń i sok pomarańczowy i udałam się w stronę swojego stolika. Kiedy podeszłam bliżej zobaczyłam przy nim Justina.
-Nie wiem czy wiesz ale ja tutaj zazwyczaj siedzę, a jeśli nie wiedziałeś to teraz już wiesz więc możesz sobie stąd iść -zrobił minę jak kosmita.
-Co? Powtórz -powiedział patrząc na mnie.
-Ugh! -wydałam z siebie dziwny jęk siadając naprzeciwko niego. Zastanawiam się czy ta uroda przysłania jego inteligencje czy on jej po prostu nie posiada.
-Złość piękności szkodzi -zaśmiał się ze mnie i prawdopodobnie mojego wyrazu twarzy.
-Czy ktoś Ci kiedyś powiedział, że jesteś irytującym dupkiem i jeśli się nie zamkniesz oberwiesz?
-Zdecydowanie zbyt często używasz określenia "dupek" jeśli chodzi o moją osobę, zdecydowanie wolę Justin -uśmiechnął się do mnie. Napiłam się soku, ale patrząc na to, jak wszystko wypada z jego kanapki miałam ochotę ze śmiechu wypluć całe picie na niego.
-Nauczyłbyś się jeść jak człowiek nie jak świnia
-Nauczyłabyś się mówić normalnie bo pysk to masz niesamowicie niewyparzony -momentalnie się zakrztusiłam.
-Że co proszę?! Kim ty jesteś żeby mnie oceniać? -poczułam jak moje policzki aż pieką ze złości.
-Twoim marzeniem kochana -powiedział podchodząc do mnie i całując mnie w policzek. Gdyby nie to, że szybko się oddalił dostał by w twarz po raz drugi.

Ostatnie dwie lekcje minęły mi nadzwyczaj szybko więc w takim samym tempie opuściłam mury szkoły. Założyłam swoje Ray Bany na nos i udałam się w stronę domu. Kiedy doszłam do celu chciałam otworzyć drzwi jednak takowe okazały się zamknięte. No świetnie. Zaczęłam przeszukiwać torbę po to by znaleźć jakiekolwiek klucze jednak znając mnie, zostały w domu. Zrezygnowana udałam się w stronę centrum handlowego. Przechodząc obok jednego domu usłyszałam krzyki.
-Justin! Ile razy mam Ci mówić żebyś z tym skończył?! -usłyszałam kobiecy głos. Gdyby nie to że powiedziała ona "Justin" pewnie przeszła bym obok tego obojętnie, jednak stanęłam i zaczęłam się przysłuchiwać.
-Gdyby nie ja to byśmy żyli w takiej samej nędzy jak kiedyś! -tak, to był ten Justin o którym myślałam. Po chwili usłyszałam trzask drzwi i kroki. Odwróciłam się w stronę domu.
-Matka Cię nie nauczyła, że się nie podsłuchuje?! -popatrzył na mnie z wyrzutem i przeszedł obok mnie trącając ramieniem.
-Justin poczekaj! -zerwałam się za nim. Podbiegłam do niego łapiąc go za nadgarstek. Mimo iż dzisiejszy dzień nie należy do udanych, a on mnie szczerze wkurza to i tak zrobiło mi się go żal.
-Czego ty kurwa ode mnie chcesz?! -krzyknął mi prosto w twarz. -Matka Teresa się nagle znalazła?! Czyżby Sky jednak miała uczucia?! Może jeszcze dobij mnie ty i uderz w twarz tak jak to zrobiłaś rano! No dalej czekam -rozłożył ręce na boki. Stałam oniemiała i patrzyłam na niego z otwartą buzią -Tak myślałem -prychnął i poszedł dalej.
-Stój! -nie wiem dlaczego, ale głos w głowie mówił mi, że mam z nim porozmawiać. -Wszystko okej?
-Nie twój interes.
-Jasne Bieber! Uciekaj przed problemami na pewno same się rozwiążą! -krzyknęłam z bezradności. Był naprawdę nieokiełznany. Po głowie biegały mi myśli z czym ma skończyć i o czym mówiła ta kobieta.
-Gówno wiesz -warknął na mnie.
-To ty gówno wiesz -odgryzłam się.
-Tak? To w takim razie po co ze mną rozmawiasz skoro gówno wiem? -podszedł do mnie i stanął przede mną tak jak rano. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć -No właśnie.- włożył ręce do kieszeni i tym razem już go nie zatrzymywałam. Wiem, że on coś ukrywa, ale nie wiem czy chce o tym wiedzieć.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Badababum!
Witam wszystkich tutaj Francii /@FranciiBurton ! Mam nadzieje, że blog przypadnie Wam do gustu jak i całe opowiadanie. :)
Proszę o szczere opinie :)
+Jeśli ktoś chce być informowany to zostawcie swoje Twittery w komentarzu
I TO NIE BĘDZIE HISTORIA W STYLU DANGERA NO DAJCIE SPOKÓJ PROSZĘ WAS! PRZEKONACIE SIĘ SAMI ZA KILKA ROZDZIAŁÓW :)

7 komentarzy:

  1. dsgfsdhgh ciekawie się zaczyna *__* czekam na NN :D ~ Claudiaa95

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaaaa....asdyadushid...!!! BOSKIE!! Pisz dalej :D
    Weszłam przypadkowo, ale nie żałuję

    OdpowiedzUsuń
  3. ugggggh, chcę następny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebistyyy !! :D Dawaj następny odcinek :D
    `.pepek.

    OdpowiedzUsuń
  5. To mój tt : @JBorowczyk
    Follow ? :) :)
    A opowiadanie świetne i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. OMB *-* TT : @NostieBelieber

    OdpowiedzUsuń