Odpisałem, że nic mi nie jest. Absurd. Siedzę w aucie z mordercą i tak naprawdę mam lekkie obawy co do niego.
Spostrzegłem za sobą dwie lampy policyjne. No świetnie kurwa .
-Proszę zjechać na pobocze -usłyszałem obok siebie. Dostałem sygnał, że muszę zjechać. O co chodzi. Zjechałem na bok i zatrzymałem się przed radiowozem policyjnym. Jeden z policjantów wysiadł z auta i zmierzał w moim kierunku. Z całej siły uderzyłem rękoma w kierownice.
-Nie pierdol, że policja nas zatrzymała- warknął Tyler.
-Tak właśnie tak. Z łaski swojej schowaj się tak by Cię nie zobaczyli -usłyszałem pukanie do okna uchyliłem je lekko.
-Dobry wieczór -policjant przedstawił się i oparł jedną ręką o moje auto.
-Dobry z łaski swojej nie dotykaj mojego auta -popatrzyłem na niego krzywo. Szybko ściągnął rękę z mojego auta i popatrzył się ze złością.
-Dokumenty od auta poproszę i prawo jazdy. Czekam w samochodzie -oznajmił i udał się do swojego auta.
-Nie mów mi, że do nich pójdziesz -zaśmiał się Tyler.
-Człowieku ja nawet nie pamiętam jakie blachy założyłem -powiedziałem z rozbawieniem. Z reguły pamiętam jakie numery aktualnie widnieją na moim samochodzie, jednak nie tym razem.
-Nie pierdol tylko jedź -powiedział.
-Kurwa dogonią mnie szybciej niż Ci się wydaje -oparłem głowę o zagłówek i wziąłem wdech.
-Teraz! -krzyknął kiedy spostrzegł idących w naszym kierunku funkcjonariuszy.
-Co teraz? -zapytałem.
-JEDŹ BIEBER! -krzyknął na całe auto, a ja z piskiem opon ruszyłem. Wyprzedzałem sprawnie kolejne auta. W lusterku zobaczyłem jak nieudolnie próbują nas gonić.
-Nie możesz szybciej?! -jednym zwinnym ruchem przeskoczył na miejsce obok mnie. Przyśpieszyłem jeszcze bardziej. Wszystkie auta w okół trąbiły na mnie, a ja tylko klnąłem cicho pod nosem. Szarpałem kierownicą raz w prawo raz w lewo.
-Wiedziałem, że coś się posypie! -krzykną sfrustrowany.
-Uspokój się! Nie pomagasz! -warknąłem.
-Nie mów mi co mam robić! -ręką walnął w deskę rozdzielczą, która lekko zaskrzypiała. Wkurzyło mnie to jeszcze bardziej.
-Ostatnio kiedy sprawdzałem to... siedzisz w moim aucie i ja wiozę twoją żałosną dupę by uchronić Cię od tego całego gówna więc zamknij mordę! -krzyknąłem.
-W każdej chwili mogę Cię zabić -powiedział.
-Nie radziłbym -odparłem.
-To mnie nie wkurwiaj! Za smarkaty jesteś na to gówno! -nie wiem czy w życiu poznałem tak denerwującego człowieka jak on po za moim ojcem.
Sky's POV:
-Sky obudź się -poczułam szarpanie. Zakryłam się jeszcze bardziej kołdrą by pospać dłużej.
-Sky spóźnisz się do szkoły -słowa mojej mamy podziałały na mnie jak szklanka zimnej wody.
-Oh odwal się -odepchnęłam ją od siebie i wstałam z łóżka. Nie ma nawet tyle moralności żeby przeprosić mnie za to co się stało. Jaka matka policzkuje własne dziecko? Żadna. Poczułam się jak śmieć, jak niechciane dziecko. To zabolało.
-Daj spokój dziewczyno -roześmiała się. Więc dla niej to, że miałam czerwony policzek było powodem do śmiechu? Oh... cokolwiek co sprawi, że poczuje się lepiej. Nic więcej nie powiedziałam tylko zgarnęłam ubrania z szafy i przeszłam do łazienki. Ubrałam się, umyłam zęby i pomalowałam dość mocno. Zgarnęłam plecak z pokoju i wkładając do uszu słuchawki ruszyłam w stronę szkoły. Przypomniała mi się dziewczyna, którą wczoraj mijałam. Była bardzo podobna do Rose, miała te same oczy. Nie pasowało mi tylko to wytatuowane ciało i tunele w uszach. No i była blondynką. Rose była brunetką tak jak ja.
-Sky Sky! -usłyszałam za sobą. Zobaczyłam jak w moją stronę biegnie szczęśliwa Kate i wymachuje rękoma. Jeszcze niedawno rozstała się z Nickiem i bardzo to przeżywała, a teraz jest pełna szczęścia i emanuje szczęściem na wszystkie strony.
-Cześć! -krzyknęła mi do ucha i dała buziaka w policzek. -Co tam? -wyglądała na bardzo nabuzowaną jakby była pod wpływem jakiś środków odurzających.
-Zastanawia mnie dlaczego jesteś uśmiechnięta od ucha do ucha -popatrzyła na mnie z jeszcze większym uśmiechem niż wcześniej.
-Co? Ja? Nie, wydaje Ci się. Sky czy ty aby dobrze się czujesz?- swoją prawą dłonią dotknęła mojego czoła.
-Katie?- podniosłam jedną brew do góry i spojrzałam na nią.
-Oj no dobra -strzepnęła śmiesznie rękoma -Po prostu umówiłam się z Chrisem -nie miałam zielonego pojęcia o czym mówi i kim jest ten chłopak. Coś mi świtało jednak niewiele. Znałam tylko tego pryszczatego kolesia Chrisa Madsona z pierwszej klasy jednak to chyba nie o niego chodziło.
-No wiesz, ten przystojniak z clubu z którym przyszedł Justin -teraz mnie oświeciło. Wysoki blondyn z zadziornym uśmiechem i gestami którymi zwabiał do siebie kobiety.
-Oh fajnie -rzuciłam.
-Fajnie? Fajnie?! Sky! To wspaniale! -zaczęła podskakiwać, a wszystkie pary oczu zebrane na głównym korytarzu szkolnym zwróciły się w naszą stronę. Złapałam ją za ramię i gestem kazałam jej się uspokoić.
-A co z Nickiem? -zapytałam.
-Nie obchodzi mnie on -rzuciła wzruszając ramionami. Wolałam nie ciągnąć tego tematu. Nick nic nie zrobił w tej kwestii? Przecież tak prosił mnie o rady.
Pierwsza lekcja przed nami- angielski.
Justin's POV:
Jakimś cudem udało mi się uciec przed dwoma radiowozami policyjnymi. Nie pytajcie mnie jak to zrobiłem, do tej pory sam nie wiem. Po prostu jechałem i bez włączania kierunkowskazu zjechałem na pobocze, a oni przejechali obok mnie tak, jakbym w ogóle nie istniał. Teraz jak najszybciej chciałem dojechać do Seattle i wysadzić tego gnojka z mojego samochodu. Zjechałem do przydrożnego baru w celu zjedzenia śniadania. Ubrałem swoją szarą bluzę i wraz z Tylerem wyszedłem na zewnątrz. Wolnym krokiem udaliśmy się do środka. Wewnątrz siedziało kilku zarośniętych tirowców i kilka nieudanych gangsterów grało w bilard. To śmieszne jest dopiero jedenasta, a oni od rana są tutaj. Podszedłem do baru i usiadłem na jedynym z zielonych krzeseł. Tyler zrobił to samo. Zamówiliśmy po kanapce z jajkiem i bekonem, nic więcej nie wyglądało zachęcająco. Typowe amerykańskie śniadanie. Wziąłem jeszcze parzoną kawę. Pomimo iż prowadziłem ponad dziesięć godzin nie odczuwałem wielkiego zmęczenia. Byłem po prostu sfrustrowany, że to tyle trwa. Tak, jakby nie mógł jechać gdzie indziej. Spojrzałem w bok i zobaczyłem, że jakiś wyżelowany koleś z wykałaczką w buzi wbija we mnie wzrok. Rzuciłem mu chamskie spojrzenie na co on skinięciem ręki zawołał swojego kumpla i zaczął iść w naszą stronę. Trąciłem lekko ręką Tylera.
-Zaczyna się przedstawienie- szepnąłem. Chłopak podniósł swoją głowę i popatrzył w tym samym kierunku co ja. Zaśmiał się cicho pod nosem i pokręcił głową.
-Jakiś problem dzieciaku? -koleś nachylił się nade mną żując namiętnie kawałek drewna. Na oko miał jakieś trzydzieści lat, był ubrany jak typowy gangster pokazywany na filmach, a jego włosy były zaczesane do tyłu i utwierdzone na żelu.
-Skąd że, ja nie mam żadnego problemy chyba, że ty Tyler -uśmiechnąłem się chamsko.
-Ja? Skąd że! -Tyler podniósł ręce do góry w geście obronnym i zaśmiał się.
-Nie będzie Wam do śmiechu jak poobijamy Wam mordy -splunął. Nie byłem pewien czy to miało zabrzmieć groźnie czy nie, ale razem z Tylerem wybuchliśmy jeszcze większym śmiechem.
-Co Cię tak śmieszy frajerze! -drugi, tym razem łysy, koleś walnął swoją wielką łapą w stół.
-Ty i twoja krzywa morda -Tyler popatrzył na niego spod byka piorunując go wzrokiem. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Nagle jeden z kolesi popchnął mój kubek z kawą która rozlała się i wylała na moje spodnie.
-Popierdoliło Cię! -krzyknąłem wstając. Popatrzyłem na moje ciemne spodnie, które były teraz kompletnie mokre. -Jaki masz problem! -krzyknąłem mu w twarz na co on się zaśmiał. -Pytam o coś! -popchnąłem go lekko. Odepchnął mnie od siebie i spojrzał na mnie groźnie.
-Nie będę bił się z panienkami -splunął obok mnie. Zacisnąłem rękę w pięść i wymierzyłem cios w jego twarz. Koleś przewrócił się na ziemie, a z jego nosa sączyła się ciemnoczerwona substancja. Uśmiechnąłem się do niego triumfalnie i przeszedłem obok kopiąc go w brzuch.
-Nawet o tym nie myśl -odwróciłem się i zobaczyłem Tylera przed tym łysym kolesiem. Stali blisko siebie wręcz stykając się ciałami. Stanąłem obok mojego towarzysza i teraz dopiero spostrzegłem, że przyciska mu pistolet do brzucha. Narobiło się dużo szumu, kobieta która obsługiwała teraz plecami wbijała się do blatu i drżała ze strachu, wszyscy inni poodjeżdżali z parkingu. Ciekawie.
-Zbierajcie stąd te żałosne dupy i idźcie się pierdolić. -Tyler wbił mocniej spluwę w jego brzuch po czym odwrócił się, schował ją za pasek z tyłu i odszedł. Wyszedłem za raz za nim zostawiając ich w szoku.
-Jedźmy -rzucił tylko i wsiadł do auta.
Co to do kurwy było?
~*~
Z góry chciałam Was przeprosić za takie opóźnienia, ale nie było mnie w domu.
Dostęp miałam tylko z telefonu, a tak napisać rozdział nie jest łatwo.
Mamy drugą część tego rozdziału.
Następny dodam jak najszybciej będzie się dało.
W czwartek i piątek mnie nie ma ponieważ jadę na wycieczkę. Więc rozdziałów możecie spodziewać się dopiero w weekend.
Oczywiście w najbliższe trzy dni postaram się coś dodać bo wiem jak bardzo nie możecie się doczekać.
Wiem, że nie ma momentów Jlar, ale no niestety musicie poczekać.
Właśnie! Wymyśliłam w końcu! Ich relacja/związek będzie nazywał się
Jlar.
J-Justin
lar- Skylar
♥
Dodasz przez te trzy dni dwarozdzialy ? Prosze.. To jest takie super <3 Kocham to :3 :)
OdpowiedzUsuńświetne <33
OdpowiedzUsuńŚwietne . Dodaj przed wycieczką rozdział . Proooooszę .! Kocham cie i twój blog . Życzę miłej wycieczki . : D POZDRO . ;*
OdpowiedzUsuńboski *.* czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńAsdfghjk <3
OdpowiedzUsuńUdanej wycieczki! :)
Świetny ♡
OdpowiedzUsuńBardzo fajne to jest!! ;) zapraszam równiez na mojego bloga ;) http://aslongyo.blogspot.com/2013/05/prolog.html
OdpowiedzUsuńŚwietne..<3
OdpowiedzUsuńhttp://no-one-can-hear-u.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń+ CZEKAM NA NN, AAAAA, KC! <3
świetny rozdział <3333333333333333333333333333333333333333333333
OdpowiedzUsuńKocham !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!<33333333333333333